wtorek, 31 lipca 2012

Stresy


  Zbliża się termin zabiegu podcinania migdałków Ani i zaczyna mnie ogarniać lęk, czy wszystko będzie dobrze, jak Ania zareaguje na narkozę, jak wytrzymamy w szpitalu te 3-4dni, jak Adaś zniesie rozłąkę i jak prześpimy nocki na jednym łóżku. Pewnie panikuję ale sama mam dwie narkozy za sobą i jedną wspominam super a drugiej lepiej nie wspominać. Weszłam tu właśnie po to żeby wygarnąć ten strach na papier bo siedzę sama w tych czterech ścianach i nie mam do kogo gęby otworzyć. Jakby tego było mało młodemu przebija się ostatni mleczak i ślini się jak buldog angielski. Wczoraj dał mi tak po garach że ze zmęczenia nie mogłam zasnąć, mało tego na wieczór zwymiotował i już było po spaniu. Przedpołudnie było takie samo ale jest 23 i śpi jak anioł, oby tak zostało. Z wesołych rzeczy: wpadł mi do łazienki gdy się wycierałam i mówi: "Myjes siusiaka?" :D W takich momentach człowiek zapomina o tym że chwilę wcześniej nawrzeszczał na niego. Ostatnio wrzeszczę co raz częściej :/, nie ogarniam Adaśka, w przeciągu 2-óch tygodni nauczył się bić, pyskować (cisa mama!), popychać dzieci i generalnie agresywnie się zachowywać jak mu coś nie spasuje. Nie wiem już jak do niego dotrzeć bo prośby ani groźby nie działają :( Mam nadzieję że to ten książkowy bunt dwulatka jest i minie bo inaczej zwariuję. Ratuje mnie wrzesień bo idzie do żłobka a tam panie sobie już z takimi jak on poradzą :).
  W kuchni mega syf ale co tam, moje mieszkanie i nie musi być zawsze na błysk ;). Prasowanie ogarnęłam, miałam pomyć podłogi ale to zostawię na jutro. Gulasz upichciłam i zupka jest więc do południa mogę się obijać (jesli przy dwójce dzieci można to tak nazwać). Nie mogę tylko przeżyć odwołanej wizyty Gosi :( tak bardzo chciałam się z nią jutro zobaczyć. Wolałam nie ryzykować z Adaśka wymiotami bo nigdy nie wiadomo czy to nie jakiś wirus a tego bym dzieciaczkom nie życzyła. Ale co się odwlecze..

  Mykam do spania. Pozdrawiam moich czytających.

czwartek, 26 lipca 2012

Ślub Ani i Joerga oraz małe wczasy nas Soliną


  Oj działo się działo.. W wielkim skrócie: ceremonia ślubna piękna, popłakałam się jak na żadnym ślubie i sama nie wiem dlaczego, może przez te wszystkie wspomnienia z dzieciństwa? Te spędzone razem wakacje u babci Łuci, zjedzone żabki czy wypite szklanki koziego mleka. Wycieczki z Kociakami pod namioty czy do Bolmina. Nasze występy przed całą familią kiedy odgrywałam rolę konia i wszyscy kładli się ze śmiechu. Albo "za wąskie jeansy mam bo wyprałem je sam"? To były wspaniałe czasy i gdy zobaczyłam wujka prowadzącego Anię do ślubu zwyczajnie się popłakałam jak dziecko. Wszystkie wspaniałe chwile które razem spędziłyśmy zobaczyłam w tym właśnie momencie. Nasza mała Ania wyszła za mąż i powoli zaczyna to do mnie docierać.
   Muszę napisać że zostaliśmy cudownie przyjęci przez wszystkich gości weselnych począwszy od samych Kociaków po austriaków (poprawnie?) ;) z kelnerami włącznie. Wspaniała atmosfera, uśmiechnięci goście, dobra muzyka i wszystko jasne! Dodam tylko że Adaś był bardzo grzeczny i niepotrzebnie się martwiłam a Ania złapała bukiet Pani Młodej :).
                                        Siostry
                                         Anna und Joerg

                                  Z Anią na tle Wiednia

                             
                               Kuzynki

                               Przed poprawinami

                               Powrót przez piękną Słowację


 Kilka dni po powrocie z wesela rodzinka zabrała mnie z dzieciakami na 3 dni nad Solinę. Wycieczka wspaniała. Mogę się już pochwalić że widziałam Bieszczady (Polańczyk, Solina, Ustrzyki Górne i Dolne) to wszystko co udało nam się zobaczyć. Chociaż Adaś pokazał się z tej gorszej strony i wróciłam wykończona, to mogę śmiało stwierdzić że warto było pojechać. Na pewno tam wrócę!

Ps. Fotki jak będę miała.

 

czwartek, 5 lipca 2012

Międzyweselnie czyli upału ciąg dalszy

  Czas ucieka.. Biedronka fruwa mi nad głową, ja siedzę i myślę jak przetrwać ten czas. Wojtek pojechał i wszystko wróciło do normy. Myślałam że będzie płakał za tatą a on prawie o nim nie wspomina. Mam wrażenie że przyzwyczaił się do stanu rzeczy: tata w Warszawie, mama na miejscu i akceptuje to przynajmniej na razie.
   Mamy wakacje, które są jak na razie upalne i ciężko wytrzymać w bloku tak więc dwa dni temu byliśmy w Szymbarku a dzisiaj w Ropie, o mały włos przegapiłabym wizytę u dentysty. Ani zostały jeszcze 3 ząbki do zrobienia a dzielna jest bardzo. Brat wojował w poczekalni ;)
   Tydzień temu byliśmy w Jaśle u otolaryngologa i zadecydowaliśmy wspólnie że 6.08. Ania będzie miała zabieg przycinania migdałów. Boje się bardzo ale jeśli ma jej to przynieść ulgę w oddychaniu to jestem za.
   Za tydzień jedziemy do Wiednia na wesele kuzynki, Adaś zostaje z panią Anią i martwię się jak to zniesie. Wiem że jest w dobrych - ba!- wspaniałych rękach ale to chyba ja w tej mojej głowie nie mogę przetrawić że mój synuś pierwszy raz będzie kilka dni bez mamy :(. Cholera, chyba z kolejnym dzieckiem jestem bardziej wrażliwa ;) Muszę sobie obiecać, że nie będę szła za nim na pierwszą randkę :D
   Obiecałam ostatnio zdjęcia z wesela więc wklejam:

                                     Prawie w komplecie (Adaś z nianią)

                                     Córcia

                                     Tańce z tatusiem
                                       Najpiękniejsza para młoda

                                     Poranek po poprawinach :)