środa, 17 października 2012

29, 50, 70.. lat czyli urodzinowo w tym miesiącu



Szatnia w grupie żłobkowej. Uśmiechnięty Adaś mówi: "Mamo, Pani Lodzia cieka" :) Nie myślałam że pójdzie tak szybko, że mój synek przestanie w końcu płakać i będzie się cieszył na słowo "przedszkole". Nie buczy pod drzwiami, nie tupie i nie ma już łez w oczach na mój widok jak po niego przychodzę tylko zwyczajnie się cieszy że jestem. Nie siedzę z komórką przed oczami myśląc czy za chwile nie wyświetli się napis: "Przedszkole". To niesamowita ulga! 
  Połowa października za nami. To ważny miesiąc w moim życiu. Są moje urodziny, mamy 50-tka w tym roku wypada, teściowej 70-tka, nasza rocznica ślubu (siódma już), Karola czeka na pierwsze dzieciątko i my wszyscy już nie możemy się doczekać :), Wojtka chrześniak kończy 2 latka a brat Marcin troszkę więcej ;). Nie mogę się już doczekać Wszystkich Świętych bo choć to takie przygnębiające święto to w tym roku spędzimy je prawdopodobnie w Bielsku. Liczę też po cichutku że zostanę w końcu taką prawdziwą ciocią i już zobaczę małego Piątka, zobaczymy.
 Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca ale Adaś od poniedziałku chodzi do przedszkola i mam nadzieję że uda mu się dotrwać w zdrowiu przynajmniej do listopada. Ania po zapaleniu oskrzeli została do dzisiaj w domku ale jutro ma ważną próbę i Pani prosiła żeby ją przyprowadzić. W tym roku wypada 40-lecie przedszkola więc szykuje się jakiś konkretny występ z tej okazji dlatego 25.10.2012r proszę o kciuki za Anusię, żeby nie pomyliła kwestii i pięknie wystąpiła.
  Co u nas.. Hmm Jeżdżę już na całego. Cieszy mnie to bardzo ale jednocześnie boję się efektu końcowego. Mam okropny uraz po nieudanych egzaminach i jak pomyślę ile nerwów mnie to kosztowało to jeszcze dzisiaj flakami mi wywraca. Rodziłam dwa razy, przeszłam dwa zabiegi pod narkozą, obroniłam pracę dyplomową i licencjacką i co? Wszystko to nie kosztowało mnie tyle nerwów co prawo jazdy. Już wiem na pewno że jak uda mi się zdać i usłyszę od egzaminatora” Egzamin zakończony pozytywnie” to jak Boga kocham będę szczęśliwa tak mocno jak wtedy gdy zobaczyłam po raz pierwszy moje i Wojtkowe dzieła (czyt. Anię i Adasia). Proszę z tego miejsca znowu o kciuki, tym razem najmocniejsze. Tymczasem uciekam pod prysznic.
  A to moje dzieciaki podczas odwyku przedszkolnego ;)

wtorek, 2 października 2012

Rozgardiasz

  Jestem, jestem :). Myślałam że jak moja dwójka pójdzie do przedszkola będę miała więcej czasu dla siebie, ogarnę całe mieszkanie (posegreguję ubrania, generalne mycie szafek kuchennych itd.) i będę mogła od czasu do czasu odespać zarwaną nockę. Tymczasem kuchnia nieruszona, ubrania jak były wymieszane tak są, a o drzemce mogę pomarzyć. Cały czas gdzieś biegam i coś załatwiam, uczę się, sprzątam, piorę, gotuję i brakuje mi zegara. Dzisiaj udało mi się wpaść na godzinkę do Mariolki, pogadać i zobaczyć dzieciaki, które rosną jak na drożdżach. Zuzia śmiga już na nogach, Michałek z resztą też choć bardziej odpowiada mu chodzenie na kolanach, a Bartka wyciągnęło do góry i rozgadał się na całego.
  Dzieciaki znowu zasmarkane. Ania zaczęła wczoraj a Adam właściwie od zapalenia ucha nie wyzdrowiał całkiem i znowu katar ma i zaczyna kaszleć. Nadal marudzi w przedszkolu i nie chce jeść ale i tak są jakieś postępy bo zasypia i nie trzyma się mnie kurczowo za kurtkę jak wychodzę tylko idzie do pani na ręce. W poniedziałek było najgorzej bo po dwóch dniach przerwy już od drzwi mieszkania płakał wołając: "Moja mamusia" i całując mnie po czym się dało nawet po sznurku od bluzy którą miałam na sobie. A ja z kolei z tego żalu zaniosłam go na rękach do przedszkola i do dziś się zastanawiam skąd ja miałam tyle siły bo generalnie moje dzieci nie były noszone przeze mnie na rękach.