wtorek, 2 października 2012

Rozgardiasz

  Jestem, jestem :). Myślałam że jak moja dwójka pójdzie do przedszkola będę miała więcej czasu dla siebie, ogarnę całe mieszkanie (posegreguję ubrania, generalne mycie szafek kuchennych itd.) i będę mogła od czasu do czasu odespać zarwaną nockę. Tymczasem kuchnia nieruszona, ubrania jak były wymieszane tak są, a o drzemce mogę pomarzyć. Cały czas gdzieś biegam i coś załatwiam, uczę się, sprzątam, piorę, gotuję i brakuje mi zegara. Dzisiaj udało mi się wpaść na godzinkę do Mariolki, pogadać i zobaczyć dzieciaki, które rosną jak na drożdżach. Zuzia śmiga już na nogach, Michałek z resztą też choć bardziej odpowiada mu chodzenie na kolanach, a Bartka wyciągnęło do góry i rozgadał się na całego.
  Dzieciaki znowu zasmarkane. Ania zaczęła wczoraj a Adam właściwie od zapalenia ucha nie wyzdrowiał całkiem i znowu katar ma i zaczyna kaszleć. Nadal marudzi w przedszkolu i nie chce jeść ale i tak są jakieś postępy bo zasypia i nie trzyma się mnie kurczowo za kurtkę jak wychodzę tylko idzie do pani na ręce. W poniedziałek było najgorzej bo po dwóch dniach przerwy już od drzwi mieszkania płakał wołając: "Moja mamusia" i całując mnie po czym się dało nawet po sznurku od bluzy którą miałam na sobie. A ja z kolei z tego żalu zaniosłam go na rękach do przedszkola i do dziś się zastanawiam skąd ja miałam tyle siły bo generalnie moje dzieci nie były noszone przeze mnie na rękach.

1 komentarz: