niedziela, 9 grudnia 2012

Mikołajki (w tym roku we dwójkę w przedszkolu)

  Niedziela, samo południe, przede mną gorący rosołek a za oknem 7 stopni na minusie. Zima zaczęła się na dobre. Ubieranie dzieciaków doprowadza mnie do szału, kurtki, czapki, szaliki, rękawiczki, spodnie od kombinezonu, buty, swetry i to wszystko razy trzy (prócz spodni). Zanim jako ostatnia się ubiorę to dzieciaki już są mokre. Ech.. chcę już wiosny. Jest jeden plus zimy, święta Bożego Narodzenia których nie mogę się już doczekać. W tym roku będą wyjątkowe, mamy nowego członka rodziny i będziemy go oddiabełkowywać ;). A mnie przypada zaszczytna rola, będę mamą chrzestną i już nie mogę się doczekać! Nie mogę uwierzyć że Jasiu skończył już miesiąc a ciocia go jeszcze nie widziała na żywo, fotki niestety nie pachną oliwką i mlekiem :(.
  Poza oczekiwaniem na święta głowę zaprząta mi egzamin. Bardzo, ale to bardzo proszę Was wszystkich o kciuki. Terminu nie zdradzam, uznałam że tak będzie lepiej. Zaczynam łapać stresa..
  Trzy dni temu był Mikołaj. Dzieciaki zadowolone. Adaś dostał robota a Ania kota interaktywnego. Ania podobnie jak w zeszłym roku noc z 5/6 grudnia spędziła w przedszkolu oczekując na Świętego. Wieczór był niesamowity, razem z rodzicami dzieciaki mogły poznać historię pszczół i spróbować pysznego miodu. Młody niestety nie popisał się tym razem, grandził na całego więc przez większość wieczoru moja twarz miała kolor czerowono-purpurowy. Na szczęście udało mi się zrobić kilka fotek.

                                                         Ule

                           Słuchamy opowieści pszczelarza (Adam w pozycji biernej na samym środku)

                           Pszczoły zainteresowały Adaśka

   Wczorajszy dzień upłynął nam przy robieniu pierników. Pomoc była fantastyczna. Ania wyrabiała mi ciasto które dzień wcześniej włożyłam do lodówki, Adam pomagał wykrawać kształty misiów i innych bardziej świątecznych motywów.

Ostro pracujemy 
 
                            A tu próba generalna  :)

piątek, 23 listopada 2012

Jaśko, nareszcie jesteś!

  Jest! Nareszcie jest Jan Piątek :) Ten mały człowieczek nie zdaje sobie sprawy ile osób na niego czekało. Przynajmniej jeden sms dziennie czy Karola już urodziła, czy jest już najmłodszy członek rodziny itd. Cioci cierpliwość została wynagrodzona. Pojawił się 8.11.2012r i oczarował ciotkę do reszty! Dzisiaj dostałam 'słit focię' jak się Jaśko uśmiecha i oczywiście łzy w oczach no bo wrażliwość mam nieziemską. Karolka sobie radzi i jest fajnie. Nie mogę się doczekać aż go wycałuję w te maleńkie stópki! Muszę bo się uduszę ;)


Czyż nie jest boski?! Ma kilkanaście dni a już słodziutko się uśmiecha :) Oj już chyba zapomniałam jak pachnie takie małe cudo.. Byle do grudnia, już ciocia sobie przypomni.
  A co u nas? Hmm  Ja sobie śmigam Coltem na New Sącz i nawet mi się to podoba. Egzamin jest już ustalony ale pochwalę się jak już zdam, a wtedy to chyba oszaleję ze szczęścia. Dzieciaki w miarę grzeczne. Adaś zasmarkany siedzi cały tydzień z mamcią w domku a Anusia chodzi dzielnie do zerówki. W tym tygodniu mieli dzień mleczny i była wystrojona na biało. Od jakiegoś tygodnia wypytuje o Mikołaja i mam nadzieję że do grudnia nie oszaleję. Oj żałuję że nie nakręciłam jaką miała minę jak list do Świętego zniknął z parapetu. Dla brata też napisała osobną listę prezentów. Ania zażyczyła sobie kemping Lego Friends, skrzynkę na skarby (w Księżniczki oczywiście) z kłódką na kluczyk żeby brat jej nie grzebał, bibułę, cukierki Kasztanki. Napisała również że Adaś chce helikopter lub samolot. To cudowne że zawsze o sobie myślą. Jak częstuję Adasia ciastkiem to zawsze mówi: "Dla Ani jesce". Choć często się kłócą to kochają się bardzo i mam nadzieję że tak będzie zawsze. Dzisiaj rano poprosiłam Adasia żeby obudził siostrę więc bez chwili zastanowienia pobiegł do pokoju i mówi: "Ania, śtawaj". Po trzech razach mówi do mnie: "Ania nie śłysy" :) Młody rozwija się niesamowicie, mówi więcej wyrazów i buduje nawet nieźle zdania. Kiedy kładłam go dzisiaj spać tradycyjnie położyłam się na lewym boku tyłem do niego. Adaś zaczął ręką obracać moją głowę w swoją stronę mówiąc: "Obluć się w dlugą stlonę". Nie wspomnę już że gdy mówiłam: "Dobrej nocy syneczku" usłyszałam "Kocham Cię" :) Rozkoszny jest! Ostatnio robi postępy w nocnikowaniu. Sam nie woła ale jak się zapytam albo go posadzę to zrobi siku a dziś nawet grubszą sprawę. Z Ani z kolei robi się już panienka i aż boję się okresu dojrzewania. Czasem zadaje takie pytania że milknę. Wieczorkiem pyta się mnie: "Mamo a co to znaczy wielka miłość? Czy to będzie wtedy jak będę brała ślub z Piotrkiem M.?" Piotrek to kolega z którym rok temu chodziła do grupy i podoba jej się do dziś. W marcu skończy 7 lat a ja już nie mogę za nią nadąrzyć.
  


poniedziałek, 5 listopada 2012

Czekając na Piątka :)

  Młody leci w kulki.. Czekamy i czekamy a ten wcale nie zamierza nas zobaczyć. Skąd ja znam to czekanie.. Obie ciąże 6 dni po terminie, 3 ciąże mamy również po terminie więc na co my liczymy co? Przecież Piątek nie może się wcześniej urodzić! Cierpliwości, cierpliwości, młody się pokaże jak mu się będzie widziało w końcu czeka na niego mnóstwo osób a m.in ciocia Edi.

  Działo się ostatnio, oj działo. Spędziliśmy weekend w Bielsku, było bardzo sympatycznie. Mama miała piękny torcik z oszukanymi pięcioma świeczkami ;) Zegarek i biżuteria podobały jej się i cieszy mnie to. Ja dla odmiany dostałam piękną torebkę, a mam ich jak na lekarstwo więc jutro już będę w niej pomykać do Agi bo jesteśmy umówione punkt 9-ta. Poza tym stara bida. Dzieciaki szaleją ale to chyba dobrze bo oznacza to że są zdrowe. Ania po występach na 40-lecie przedszkola dumna jak paw i już ćwiczy nowe wiersze na 11-tego listopada. Tak to już listopad, przeleciał październik okropnie i nie czuję się z tym dobrze. Czas pędzi a ja nadal nie mam pracy. Dzisiaj kolejna rozmowa za mną i dobiła mnie zupełnie. Pani ( kilka lat młodsza ode mnie) zaprosiła mnie na rozmowę z której dowiedziałam się że proponuje mi umowę zlecenie i całe 5,50zł na rękę. Tak, całe 5,50 a do tego pół etatu i generalnie soboty najważniejsze. Aha i jeszcze mam być w pełni dyspozycyjna! Nie wiem do czego ten świat zmierza ale nie podoba mi się to.
  Zasypiam..

środa, 17 października 2012

29, 50, 70.. lat czyli urodzinowo w tym miesiącu



Szatnia w grupie żłobkowej. Uśmiechnięty Adaś mówi: "Mamo, Pani Lodzia cieka" :) Nie myślałam że pójdzie tak szybko, że mój synek przestanie w końcu płakać i będzie się cieszył na słowo "przedszkole". Nie buczy pod drzwiami, nie tupie i nie ma już łez w oczach na mój widok jak po niego przychodzę tylko zwyczajnie się cieszy że jestem. Nie siedzę z komórką przed oczami myśląc czy za chwile nie wyświetli się napis: "Przedszkole". To niesamowita ulga! 
  Połowa października za nami. To ważny miesiąc w moim życiu. Są moje urodziny, mamy 50-tka w tym roku wypada, teściowej 70-tka, nasza rocznica ślubu (siódma już), Karola czeka na pierwsze dzieciątko i my wszyscy już nie możemy się doczekać :), Wojtka chrześniak kończy 2 latka a brat Marcin troszkę więcej ;). Nie mogę się już doczekać Wszystkich Świętych bo choć to takie przygnębiające święto to w tym roku spędzimy je prawdopodobnie w Bielsku. Liczę też po cichutku że zostanę w końcu taką prawdziwą ciocią i już zobaczę małego Piątka, zobaczymy.
 Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca ale Adaś od poniedziałku chodzi do przedszkola i mam nadzieję że uda mu się dotrwać w zdrowiu przynajmniej do listopada. Ania po zapaleniu oskrzeli została do dzisiaj w domku ale jutro ma ważną próbę i Pani prosiła żeby ją przyprowadzić. W tym roku wypada 40-lecie przedszkola więc szykuje się jakiś konkretny występ z tej okazji dlatego 25.10.2012r proszę o kciuki za Anusię, żeby nie pomyliła kwestii i pięknie wystąpiła.
  Co u nas.. Hmm Jeżdżę już na całego. Cieszy mnie to bardzo ale jednocześnie boję się efektu końcowego. Mam okropny uraz po nieudanych egzaminach i jak pomyślę ile nerwów mnie to kosztowało to jeszcze dzisiaj flakami mi wywraca. Rodziłam dwa razy, przeszłam dwa zabiegi pod narkozą, obroniłam pracę dyplomową i licencjacką i co? Wszystko to nie kosztowało mnie tyle nerwów co prawo jazdy. Już wiem na pewno że jak uda mi się zdać i usłyszę od egzaminatora” Egzamin zakończony pozytywnie” to jak Boga kocham będę szczęśliwa tak mocno jak wtedy gdy zobaczyłam po raz pierwszy moje i Wojtkowe dzieła (czyt. Anię i Adasia). Proszę z tego miejsca znowu o kciuki, tym razem najmocniejsze. Tymczasem uciekam pod prysznic.
  A to moje dzieciaki podczas odwyku przedszkolnego ;)

wtorek, 2 października 2012

Rozgardiasz

  Jestem, jestem :). Myślałam że jak moja dwójka pójdzie do przedszkola będę miała więcej czasu dla siebie, ogarnę całe mieszkanie (posegreguję ubrania, generalne mycie szafek kuchennych itd.) i będę mogła od czasu do czasu odespać zarwaną nockę. Tymczasem kuchnia nieruszona, ubrania jak były wymieszane tak są, a o drzemce mogę pomarzyć. Cały czas gdzieś biegam i coś załatwiam, uczę się, sprzątam, piorę, gotuję i brakuje mi zegara. Dzisiaj udało mi się wpaść na godzinkę do Mariolki, pogadać i zobaczyć dzieciaki, które rosną jak na drożdżach. Zuzia śmiga już na nogach, Michałek z resztą też choć bardziej odpowiada mu chodzenie na kolanach, a Bartka wyciągnęło do góry i rozgadał się na całego.
  Dzieciaki znowu zasmarkane. Ania zaczęła wczoraj a Adam właściwie od zapalenia ucha nie wyzdrowiał całkiem i znowu katar ma i zaczyna kaszleć. Nadal marudzi w przedszkolu i nie chce jeść ale i tak są jakieś postępy bo zasypia i nie trzyma się mnie kurczowo za kurtkę jak wychodzę tylko idzie do pani na ręce. W poniedziałek było najgorzej bo po dwóch dniach przerwy już od drzwi mieszkania płakał wołając: "Moja mamusia" i całując mnie po czym się dało nawet po sznurku od bluzy którą miałam na sobie. A ja z kolei z tego żalu zaniosłam go na rękach do przedszkola i do dziś się zastanawiam skąd ja miałam tyle siły bo generalnie moje dzieci nie były noszone przeze mnie na rękach.

wtorek, 18 września 2012

2006 kroków do zwariowania

   Tak jak przypuszczałam, siedzimy z Adasiem w domu z pierwszym antybiotykiem w jego życiu :(. Ucho nie dało się zbyć kroplami i nurofenami więc jak już zaczęło się z niego sączyć trzeba było zareagować czymś mocniejszym. W piątek idziemy do kontroli i aż się boję co powie dr Sokołowski. Chciałabym, żeby Adaś poszedł już do przedszkola od poniedziałku bo mam kilka ważnych załatwień i nauki. Tak, dzisiaj postanowiłam skończyć coś bardzo ważnego sprzed kilku lat i podjęłam już pewne kroki ku temu co oznacza że nie ma już odwrotu. Proszę o kciuki bo obiecałam sobie że jak mi się uda to choć stronię od alkoholu tak tym razem się opiję ;). Wrócę do tego tematu jak już będzie po wszystkim, mam nadzieję że uda się jeszcze w tym roku.
   Jeśli chodzi o sprawy życia codziennego to Anusia jedzie jutro na wycieczkę do Stróż i z tego co pani Renia mówiła potrzebna im jest pogoda bo ciekawe atrakcje czekają. Nie wiem czy moja córa nie zerwie się koło piątej rano bo jest bardzo podekscytowana. Ostatnio mnóstwo czasu spędza na rolkach z przyjaciółkami (nie wiem czy mogę to tak nazwać ale już drugi rok nie słyszę innych imion jak Kinga i Nikola). 

Pani mówi że się bardzo zaprzyjaźniły i na razie ich ogarnia ale jakby coś ma informować bo takie gadułko-chichotki mogą czasem przeszkadzać na zajęciach. Adaś z kolei namiętnie jeździ na swoim "ałdi" i czasem się zastanawiam czy nie powinien mieć już kasku na głowie. Piszę zupełnie poważnie, to jak wchodzi w zakręty przyprawia mnie o dreszcze. Nie potrafię mu przegadać że tak jest niebezpiecznie nie tylko dla niego ale dla przechodniów bo ostatnio upodobał sobie jazdę po chodnikach. Mam nadzieję że nie zrobi sobie czegoś na zakończenie sezonu. W ogóle to ostatnie 2 tygodnie są wyczerpujące dla mnie. Jestem rozdrażniona i nie potrafię ogarnąć jednoczesnego gadania do mnie dwójki dzieci. Adam przechodzi bunt dwulatka i to konkretnie ale dodam że tylko przy mnie bo jak zostaje z kimkolwiek innym jest zupełnie nie tym człowiekiem. Mówi właściwie wszystko a zwłaszcza to co nie powinien. Bije, pluje, kopie i popycha a ja choćbym robiła to samo w stosunku do jego osoby to i tak nic by nie pomogło. Wszystko jest na "NIE"! Dlatego pozostaje mi jedynie przeczekanie złośliwego zachowania i ćwiczenie: wdech, wydech, wdech wydech i tak co najmniej 10 razy. Ania dla odmiany zrobiła się płaczliwa. Nie wiem już jak reagować bo te ataki płaczu są z byle powodu. No dobra, może dla mnie to głupie powody a dla niej najważniejsze tylko nie wiem jak ją z tego wyleczyć. Dzisiaj był płacz bo Kinia i Nikola jechały na zajęcia pływania a jej przykro było że ona nie może. W środę podobna historia z tym że chodziło o zajęcia plastyczne. Najgorsze jest to, że przy bardzo absorbującym synu nie mam zbyt wiele czasu żeby  spędzać go tylko z nią, właściwie to wcale go nie mam :(. Chciałabym na spokojnie wytłumaczyć jej pewne kwestie ale nigdy nie ma właściwego momentu bo albo ktoś zadzwoni, a to Adam miesza się albo gdzieś pędzimy. Dzisiaj koleżanka (przyjaciółka?) sama nie wiem czy to w dwie strony idzie ;) matka trójki dzieci uświadomiła mi pisząc: "Jadę na rezerwie" że nie jestem sama z problemami natury dziecięcej. Pomyślałam sobie, cholera, jak ja się cieszę że Cię mam! 
    Z innej beczki.. Loguję się dziś na blogu i stwierdzam, że mam już 2006 wyświetleń strony :). Zwróciłam na to uwagę bo to rok urodzenia mojej córci i tak miło mi się zrobiło że zagląda tu więcej osób niż się spodziewałam :). Dziękuję!!!
  
   

poniedziałek, 10 września 2012

Pierwsze dni roku szkolnego

Hello!

     Minął wielki tydzień, tzw. klimatyzacyjny. A oto mała namiastka:

                      Godzina 7.15 Adaś postanowił wyręczyć mamę i obudzić siostrę.


                    Wychodzimy jak widać szczęśliwi..


                   Na miejscu :)

         Pierwszy tydzień przeleciał mi okropnie. Bałam się jak Adaś zaklimatyzuje się wśród nowych kolegów, jak widać niepotrzebnie. Poniedziałek i piątek to najfajniejsze dni minionego tygodnia. We wtorek już nie było tak wesoło bo młody chciał żeby mama została z nim :/. Zapłakał ale szybko się uspokoił a mama oczywiście starym, sprawdzonym i najlepszym sposobem uciekła. W środę płakał dłużej ale w czwartek pani musiała go już wyszarpać ode mnie bo uczepił się bluzy i płakał okropnie :(. Kilka minut później jeździł już na autku. Serce mnie ciutkę bolało ale byłam dzielna :). Z pierwszym dzieckiem jednak gorzej to wyglądało bo Ania wyła w przedszkolu a ja na zewnątrz. W piątek rano syn zapowiedział mi w domu że nigdzie nie idzie więc zaczęły się gadki jak to cudownie jest w przedszkolu, zapewnienie że mama przyjdzie po podwieczorku i że są fajni koledzy i koleżanki oraz świetny patent z "baloniku nasz malutki" który Adaś uwielbia od pierwszego dnia. Po dłuższej rozmowie Adaś dał mi buziaka, złapał panią Kasię za rękę i wszedł do sali bez zająknięcia. A potem przyszedł weekend, sobotni poranek i gluty z nosa WRR!!! Żeby nie było za fajnie u Ani pojawiły się po południu. Wiedziałam że zaczną się smarki, kaszle i nieprzespane nocki ale że już po pierwszym tygodniu???!!! Tym sposobem siedzimy dziś z Adasiem w domu. Wyskoczyliśmy do pana Sokołowskiego żeby zerknął czy gardełko zdrowe (młody najpierw zakrztusił się wodą z kąpieli i miał chrypkę przez 2 tygodnie a jak doszedł do tego ten katar to zachrypł na dobre). Diagnoza standart: wirusówka!! Czego innego się mogłam spodziewać? Mamy 3 dni nie pojawiać się w przedszkolu i dużo spacerować (to co zwykle). Anie jednak wysłałam bo prawda jest taka, że połowa grupy chodzi z katarem do przedszkola więc nie będę jej męczyła w domu bo przecież: "Kinga jest w przedszkolu a w domu będę się nudzić". Tym sposobem moje plany na ten tydzień poszły się paść!!
       Poza przedszkolem to gościliśmy w tygodniu ciocię Kajoję i Juśtyne. Oto najmłodszy członek rodziny:



Edit: młody obudził się z płaczem i woła: "Nie boi, nie boi" łapiąc się za ucho. Na szczęście nasz lekarz będzie po południu więc pobiegniemy znowu bo pewnie nasz katar w uchu się ulokował :(




środa, 29 sierpnia 2012

Last days of vacation


 Nie wiem czy się cieszyć czy smucić, właściwie mi to obojętne. Kilkanaście lat wstecz chciało się wyć. Kończyła się wolność od odrabiania lekcji, od noszenia stroju na wf, od patrzenia na te same gęby i wielu, wielu innych. Dzisiaj mam mieszane uczucia. Jest dwójka dzieci które od poniedziałku pójdą do przedszkola, jestem ja poszukująca pracy i W. daleko od nas. Są pewne plany do zrealizowania i nawet już poczyniłam  kroki ku temu, a o czym mowa to już innym razem.
  Dzisiaj odwiedziła mnie Gosia z dziećmi i było tak miło. Uwielbiam z nią rozmawiać o naszych radościach i troskach. Czeka nas trudny poniedziałek a jeszcze trudniejszy wtorek. Nasze 'synusie mamusiowe' idą po raz pierwszy do przedszkola. O ile u niej w domku będzie jeszcze Fifi i Zuzinka, o tyle u mnie będzie pustka, totalna cisza. Nie wiem jak ja się w tej pustce odnajdę. W pierwszy tydzień zamierzam odgruzować mieszkanie, głównie z niektórych zabawek ale później?! Mam nadzieję że znajdę w końcu jakąś pracę bo inaczej zwariuję. W tym tygodniu byłam na jednej rozmowie i niestety nie wyszło, bo co jak co ale ja nie zamierzam naciągać ludzi i ściemniać w co powinni zainwestować.
  Ania od niedzieli u babci Janci i zapewnia mnie że świetnie się bawi. Adaś trochę nieswój ale wydaje mi się że dużo grzeczniejszy, a w domu jakby ciszej.
  Wczoraj uświadomiłam sobie że 8.08.2012 minął rok od pierwszego wpisu na tym blogu. Dziękuję za miłe komentarze tym zalogowanym jak i tym, którzy dają znak że tu zaglądają.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Byle do września..


                       Na pociechę dla tych, którzy ostatnio potrzebują rozweselacza :)

   Siedzimy sami, już trzeci tydzień, ale grunt że W. ma pracę. Najbardziej doskwiera mi brak prawa jazdy bo jak jest brzydka pogoda to nie chce mi się podróżować busem z parasolami :/  Wyczyściłam właśnie dywan i wystawiłam na nasz metrowy balkon który dziś najbardziej doceniłam ;) Dzieciaki śpią słodko a ja nie mogę zasnąć. Dopadł mnie kryzys siódmego roku i sprzątam z tej okazji. Poza tym obżeram się (również z tego powodu) i piekarnik jest w ruchu. Dzisiaj upiekłam ciasto ucierane z borówkami ejmełrykańskimi ;) Rano postanowiłam że pojedziemy do Gosi i jej pociech, już nie mogę się doczekać :) Wczoraj odwiedziła nas ciocia Aga z Olim i Zuzinką a wieczorkiem ciocia Asia. Do południa pogrzebałyśmy na Hallershopie  i wyłowiłam całkiem niezłe ciuszki dla mojej młodzieży. Potem kawka i pożegnanie cioci a po południu spacer. Dzień zleciał szybko i ani się obejrzę a moje pociechy zaprowadzę do przedszkola. Oj co to będzie za przeżycie! Mój syn idzie do żłobka i zaczynamy już konkretniejsze poszukiwania pracy. Bardzo proszę o kciuki, biorąc pod uwagę że w naszym miasteczku są marne szanse na jej znalezienie.
   Praca to nie jeden problem. Postanowiłam uczyć się testów i zrobić powtórkę z rozrywki czyli drugie podejście do MORD-u (Młp Ośrodek Ruchu Drogowego gdyby ktoś posądzał mnie o złe zamiary ;)). Tu znowu pojawia się prośba o kciuki :).
    Jeśli chodzi o dzieciaki to ostatnio dają mi nieźle popalić i cierpliwość moja jest wystawiana na wielką próbę :(. Pociesza mnie fakt, że za 2 tygodnie idą do przedszkola i to sobie powtarzam jak wojują. Anula odżyła po zabiegu, pierwszy raz widzę że oddycha noskiem, po cichutku. Jak tylko zeszła opuchlizna, po dwóch dobach, zaglądałam kilka razy czy na pewno śpi, żadnego chrapania :), buzia zamknięta. Mam nadzieję że nie będzie chorowała w tym roku. Adaś z kolei przechodzi sam siebie. Krzyki, tupanie i pyskowanie jest na porządku dziennym. Bunt dwulatka na całego. Najgorsze jest to, że jak oberwie mu się to wraca do mamy i z oczkami kota ze Shreka mówi: "Mamaaaaa, psitul!" no i ktoś powie że takie małe "gady" nic o życiu nie wiedzą ;). Z miłych rzeczy to mówi już na całego, nie każdy go rozumie ale ja tak. Rozróżnia co raz więcej samochodów i śmiesznie woła: "Mama, vogagen" (volkswagen). Oczywiście wozem nr 1 jest audi :). Powoli będziemy się odpieluchowywać i z tej okazji zakupiliśmy dzisiaj 3 pary majtusiek. Znowu prosimy o kciuki ;)
   Przepraszam że tak chaotycznie ale 'miszczem' w pisaniu to ja nie jestem ;)
   

czwartek, 9 sierpnia 2012

Migdałki

    Wróciłyśmy.. To były 3 ciężki dla mnie dni.
Jest 6.08.2012. Przyjechałyśmy przed 8 na Otolaryngologię w Jaśle. Zamieszanie totalne, mnóstwo osób do przyjęcia i trochę ulga że nie tylko my to przechodzimy. Wszystko jest super dopóki pani pielęgniarka nie woła Ani na zaplecze w celu pobrania krwi i zaaplikowania wenflonu :/. Odchodzę od biurka (oczywiście sterta papierów do wypełnienia i pytania typu: Czy chorowała Pani na żółtaczkę? Czy była Pani szczepiona na WZW typu B?) i idę na pomoc zestresowanej widokiem krwi córce. Jestem w szoku bo młoda zaciska rękę i nie chce współpracować ze starszą pielęgniarką. Po chwili pani podniesionym głosem sprawia że młoda się poddaje i nie wariuje ;) i można śmiało powiedzieć że to koniec dramatyzmów szpitalnych. Dzień mija szybko, mamy fajne towarzystwo obok i laptopa z netem, książki, kredki, komórki. Pomiędzy jeszcze konsultacja z młodą panią anestezjolog która pyta Anię czy zamówiła już sobie jakiś sen z księżniczkami.   
                                         Przed zabiegiem
    Jest 7.08.2012. Zaczyna się najpierw mierzenie temperatury, potem salowa myje podłogi przed 7, koło 9-tej Ania dostaje kroplówkę i do wypicia dosłownie ze 2ml wody. Mija jakieś 10 minut a moja Nusia zaczyna zachowywać się jakby spaliła jointa :) sąsiadka-rówieśnica zachowuje się tak samo. Matki i leżąca obok pani mają polewkę na całego. Dzieci wyluzowane a my spragnione właśnie tych 2ml, które pomogłyby nie myśleć o tym co niedługo nastąpi. Dziewczyny po krótkim czasie wracają do siebie i zaczynają narzekać że je brzuchy z głodu bolą a tu cała plejada czeka na wycinanie i przycinanie migdałków. Udaje się, jest 11.40 i Ania słodko zasypia. Operuje ją sam ordynator Kalisz i cieszy mnie to. Chodzę po korytarzu i denerwuję się. Godzina 12.20 a pani mnie prosi na salę żebym zabrała swoje wybudzające się dziecko. Czekam aż zacznie płakać, drzeć się i wyrywać jak inne dzieci a tu cisza. Moje kochane dziecko nawet nie zapłakało :) Przebudziła się. Mówię Anusia już po wszystkim, nie masz migdałków. Co mówi moje dziecko?? Mamo, wcale żadne księżniczki mi się nie śniły!!
                                   Po zabiegu

  Jest 8.08.2012, 8 rano i obchód. Wychodzimy do domku :)
Adaś podobno grzeczny. Godzina 21 a ja padłam razem z nim,  Anulka przyszła mnie obudzić.
Dodam tylko że personel przyjemny, warunki sanitarne koszmarne i gorąc niesamowity co spowodowało że nie spałam w nocy. Ale najważniejsze że wszystko w porządku. Teraz dietka i unikanie wirusów przez 2 tygodnie. Anuś, mama jest z Ciebie bardzo dumna!!!












wtorek, 31 lipca 2012

Stresy


  Zbliża się termin zabiegu podcinania migdałków Ani i zaczyna mnie ogarniać lęk, czy wszystko będzie dobrze, jak Ania zareaguje na narkozę, jak wytrzymamy w szpitalu te 3-4dni, jak Adaś zniesie rozłąkę i jak prześpimy nocki na jednym łóżku. Pewnie panikuję ale sama mam dwie narkozy za sobą i jedną wspominam super a drugiej lepiej nie wspominać. Weszłam tu właśnie po to żeby wygarnąć ten strach na papier bo siedzę sama w tych czterech ścianach i nie mam do kogo gęby otworzyć. Jakby tego było mało młodemu przebija się ostatni mleczak i ślini się jak buldog angielski. Wczoraj dał mi tak po garach że ze zmęczenia nie mogłam zasnąć, mało tego na wieczór zwymiotował i już było po spaniu. Przedpołudnie było takie samo ale jest 23 i śpi jak anioł, oby tak zostało. Z wesołych rzeczy: wpadł mi do łazienki gdy się wycierałam i mówi: "Myjes siusiaka?" :D W takich momentach człowiek zapomina o tym że chwilę wcześniej nawrzeszczał na niego. Ostatnio wrzeszczę co raz częściej :/, nie ogarniam Adaśka, w przeciągu 2-óch tygodni nauczył się bić, pyskować (cisa mama!), popychać dzieci i generalnie agresywnie się zachowywać jak mu coś nie spasuje. Nie wiem już jak do niego dotrzeć bo prośby ani groźby nie działają :( Mam nadzieję że to ten książkowy bunt dwulatka jest i minie bo inaczej zwariuję. Ratuje mnie wrzesień bo idzie do żłobka a tam panie sobie już z takimi jak on poradzą :).
  W kuchni mega syf ale co tam, moje mieszkanie i nie musi być zawsze na błysk ;). Prasowanie ogarnęłam, miałam pomyć podłogi ale to zostawię na jutro. Gulasz upichciłam i zupka jest więc do południa mogę się obijać (jesli przy dwójce dzieci można to tak nazwać). Nie mogę tylko przeżyć odwołanej wizyty Gosi :( tak bardzo chciałam się z nią jutro zobaczyć. Wolałam nie ryzykować z Adaśka wymiotami bo nigdy nie wiadomo czy to nie jakiś wirus a tego bym dzieciaczkom nie życzyła. Ale co się odwlecze..

  Mykam do spania. Pozdrawiam moich czytających.

czwartek, 26 lipca 2012

Ślub Ani i Joerga oraz małe wczasy nas Soliną


  Oj działo się działo.. W wielkim skrócie: ceremonia ślubna piękna, popłakałam się jak na żadnym ślubie i sama nie wiem dlaczego, może przez te wszystkie wspomnienia z dzieciństwa? Te spędzone razem wakacje u babci Łuci, zjedzone żabki czy wypite szklanki koziego mleka. Wycieczki z Kociakami pod namioty czy do Bolmina. Nasze występy przed całą familią kiedy odgrywałam rolę konia i wszyscy kładli się ze śmiechu. Albo "za wąskie jeansy mam bo wyprałem je sam"? To były wspaniałe czasy i gdy zobaczyłam wujka prowadzącego Anię do ślubu zwyczajnie się popłakałam jak dziecko. Wszystkie wspaniałe chwile które razem spędziłyśmy zobaczyłam w tym właśnie momencie. Nasza mała Ania wyszła za mąż i powoli zaczyna to do mnie docierać.
   Muszę napisać że zostaliśmy cudownie przyjęci przez wszystkich gości weselnych począwszy od samych Kociaków po austriaków (poprawnie?) ;) z kelnerami włącznie. Wspaniała atmosfera, uśmiechnięci goście, dobra muzyka i wszystko jasne! Dodam tylko że Adaś był bardzo grzeczny i niepotrzebnie się martwiłam a Ania złapała bukiet Pani Młodej :).
                                        Siostry
                                         Anna und Joerg

                                  Z Anią na tle Wiednia

                             
                               Kuzynki

                               Przed poprawinami

                               Powrót przez piękną Słowację


 Kilka dni po powrocie z wesela rodzinka zabrała mnie z dzieciakami na 3 dni nad Solinę. Wycieczka wspaniała. Mogę się już pochwalić że widziałam Bieszczady (Polańczyk, Solina, Ustrzyki Górne i Dolne) to wszystko co udało nam się zobaczyć. Chociaż Adaś pokazał się z tej gorszej strony i wróciłam wykończona, to mogę śmiało stwierdzić że warto było pojechać. Na pewno tam wrócę!

Ps. Fotki jak będę miała.

 

czwartek, 5 lipca 2012

Międzyweselnie czyli upału ciąg dalszy

  Czas ucieka.. Biedronka fruwa mi nad głową, ja siedzę i myślę jak przetrwać ten czas. Wojtek pojechał i wszystko wróciło do normy. Myślałam że będzie płakał za tatą a on prawie o nim nie wspomina. Mam wrażenie że przyzwyczaił się do stanu rzeczy: tata w Warszawie, mama na miejscu i akceptuje to przynajmniej na razie.
   Mamy wakacje, które są jak na razie upalne i ciężko wytrzymać w bloku tak więc dwa dni temu byliśmy w Szymbarku a dzisiaj w Ropie, o mały włos przegapiłabym wizytę u dentysty. Ani zostały jeszcze 3 ząbki do zrobienia a dzielna jest bardzo. Brat wojował w poczekalni ;)
   Tydzień temu byliśmy w Jaśle u otolaryngologa i zadecydowaliśmy wspólnie że 6.08. Ania będzie miała zabieg przycinania migdałów. Boje się bardzo ale jeśli ma jej to przynieść ulgę w oddychaniu to jestem za.
   Za tydzień jedziemy do Wiednia na wesele kuzynki, Adaś zostaje z panią Anią i martwię się jak to zniesie. Wiem że jest w dobrych - ba!- wspaniałych rękach ale to chyba ja w tej mojej głowie nie mogę przetrawić że mój synuś pierwszy raz będzie kilka dni bez mamy :(. Cholera, chyba z kolejnym dzieckiem jestem bardziej wrażliwa ;) Muszę sobie obiecać, że nie będę szła za nim na pierwszą randkę :D
   Obiecałam ostatnio zdjęcia z wesela więc wklejam:

                                     Prawie w komplecie (Adaś z nianią)

                                     Córcia

                                     Tańce z tatusiem
                                       Najpiękniejsza para młoda

                                     Poranek po poprawinach :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Upalnie i imprezowo

       Jestem, jestem.. Brakuje mi czasu na pisanie ale to pewnie dlatego że pogoda piękna i zwyczajnie nie mam czasu na siedzenie przed kompem a tym bardziej na napisanie czegoś w miarę sensownego. Ostatnio mnóstwo czasu spędzamy na dworze bo upał w bloku to nic przyjemnego. Poza tym w sobotę byliśmy na wspaniałym weselu u Agi i Mateusza a wcześniej bieganina za kieckami, butami, biżuteriami, koszulami i fryzjerami itp. Ach co to był za ślub.. :) Jedzenia było od "zarypania" że tak powiem ;) Od golonek przez pierogi, gołąbki a nawet naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną :D Mniam!!! Wytańcowałam się aż do dzisiaj czuję nogi. Mimo, że wypiłam tylko dwie lampki wina bawiłam się cudownie! Fotki wkleję niedługo.

       Tak z innej beczki to w Gorlicach został (nareszcie) zrewitalizowany rynek i mamy całkiem fajne fontanny ;)






        Poza tym jesteśmy w trakcie (nie)przeżywania Euro 2012 ale przecież synek byłego piłkarza musi wyglądać:


       A co jeszcze u nas? Hmm.. Wojtek nadal w domu ale tym razem jest jakaś nadzieja że pójdzie do pracy i mam nadzieję że tak się stanie już niedługo. Za miesiąc kolejne wesele, tym razem kuzynki i to w Wiedniu więc czeka nas nie lada wyzwanie bo musimy wykombinować co zrobić z Adasiem, czy brać Anię i na ile dni wyruszyć bo przecież wszystko zależy od tego czy Adaśko będzie się dobrze sprawował z nianią.
       Zanim ruszymy na podbój Austrii ;) mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia takich jak: wizyta z Anią u laryngologa w Jaśle i nadzieja, że nie trzeba będzie wycinać migdałów i wizyta u dentystki również z Anią.
      Za tydzień koniec roku szkolnego a od września Adaś idzie do żłobka :) Będzie chodził razem z Anią więc to jakieś ułatwienie. Tydzień temu zaliczyliśmy zajęcia adaptacyjne w żłobku i bardzo mu się spodobało, nawet nie chciał iść do domu. Rozgadał się ostatnio i to bardzo. Wczoraj jedziemy samochodem i Wojtek mówi: "Co za kretyn tak auto zaparkował?" a Adaś: "Nomalnie w dupe" :D Rozwiązanie znalazł :) Zaczyna budować zdania z czterech wyrazów i bardzo myśli przy tym. Byliśmy kilka dni temu na bilansie 2-latka, ma 91cm i waży 13kg więc kawałek faceta jest.
      Ania z kolei zaczyna powoli się buntować i pyskuje. Ostatnio wywinęła nam taki numer że do dzisiaj mam ciary :/ Spadła z piętrowego łóżka na plecy i dostała bezdechu :( nie pamiętam kiedy ostatnio tak się bałam :( na szczęście wszystko skończyło się dobrze ale ma nauczkę konkretną za to że kombinowała schodząc z góry. Wczoraj uświadomiłam sobie że nie będzie jej na zakończeniu roku szkolnego bo mądra mamusia nie przewidziała 2 miesiące temu że 29.06 jest ostatni dzień Ani w zerówce przed wakacjami i zapisała ją do laryngologa. Szkoda mi teraz odwołać wizytę bo za długo na nią czekałam a jak ma trochę kataru to chrapie jak opętana i bardzo się męczy więc trzeba coś z tym zrobić. Całkiem niedawno nasza Nulka spędziła noc poza domem u koleżanki z zerówki i była mega zadowolona. Pasuje nam się teraz zrewanżować, tylko jak młody to przeżyje?
   Ok, pasuje iść pod prysznic. Truskawki pomrożone, zupka na jutro gotowa i muffinki z truskawkami jeszcze ciepłe więc można spać spokojnie, rano jeszcze trochę prasowania zostało.














wtorek, 15 maja 2012

2 latka Adasia

Zleciało.. Niedawno Ania miała 2 latka a teraz Adaś. Drugie urodzinki moich słodziaków:

Ania:


Adaś:


sobota, 12 maja 2012

Majówka





             Chwilkę mnie nie było ale to z powodu braku czasu. Wiecznie gdzieś pędzimy i wieczorem nie ma sił by napisać coś sensownego. Tylko jak tu napisać coś sensownego gdy nie jest za wesoło? Nasze marzenie które miało niedługo się ziścić odeszło na dalszy plan i póki co jesteśmy w dołku. Z dobrych wieści mogę wymienić dwie. Pierwsza jest taka że Adaś dostał się do żłobka i będzie chodził razem z Anią. Druga to to, że jesteśmy odpukać zdrowi i staram się tym pocieszać.

                                           W poszukiwaniu wiewiórek..

        W ostatnich dniach mieliśmy mnóstwo gości, dzieciaki wniebowzięte bo dziadkowie ich odwiedzili. Były też ciocie z wujkami. Korzystaliśmy trochę z pięknej pogody spędzając czas albo w parku albo np na wycieczce w Wysowej. Dzisiaj siedzimy w domku, wieje silny wiatr i lada moment będzie burza. Ania wybiera się po południu do Nikoli na jej piąte urodziny i z tej okazji kupiłyśmy jej koniki Pony i jakieś słodkości. Z kolei ja muszę skończyć tort. Adaś ma w poniedziałek drugie (już!) urodziny i tworzę dla niego autko z masą śmietankową. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Razem z konikami dla Nikoli kupiłyśmy wybraną przez Anię książkę dla Adasia i resoraki które uwielbia ostatnio. Mamy nadzieję że się ucieszy, w najbliższym czasie wkleję fotki z dmuchania świeczek. Za miesiąc mamy wesele Agi i Mateusza i już nie mogę się doczekać :) Kreacja kupiona jeszcze tylko bielizna i będę gotowa. Ania sukienkę ma a Adaś zostanie z panią Anią. Za dwa miesiące kolejne wesele, tym razem Ani z Wiednia i tu mamy zgryz jak to ogarnąć z dziećmi. Miejmy nadzieję że wszystko się ułoży bo na razie myślimy o czymś zupełnie innym..

                                            Majówka u prababci

     Ps. Za wszelkie błędy przepraszam ale jestem dzisiaj jakaś rozkojarzona ;).

środa, 18 kwietnia 2012

Odeszłaś na zawsze :(

 "Odeszłaś - po co?
  Dokąd?
  To pytanie zadaje sobie każdy!
  Każda łza wylana na pamięć twą
  Za każde twoje słowo zrobilibyśmy wszystko
  Ale niestety to koniec!
  Nie ma już nic!
  Nie ma już Ciebie!
  Bo odeszłaś tam do góry nad nami!
  Ale w sercu zawsze pozostaniesz
  nie zapomnimy twego uśmiechu
  słów szeptających.
  Pamiętamy!"

  Nie mogę się pozbierać. Próbuję zająć się własnymi sprawami ale nie potrafię. Nie mogę znaleźć sobie miejsca..  Już za dwa dni pożegnamy Cię na zawsze, babciu. Płaczę przeglądając zdjęcia z Tobą, nie mogę pogodzić się z tym co się stało. Pamiętasz jak przyjmowałaś nas wszystkich pod swój dach? To były piękne wakacje! Pamiętasz jak wydzielałaś nam żelki po jednej z każdego rodzaju? Pamiętasz jak grałaś z nami do późnych godzin nocnych w remika? Po każdej partyjce wyjadaliśmy bochenek chleba z serem żółtym i pomidorami z twojego ogródka, bo właśnie u Ciebie nauczyłam się jeść pomidory. Ja pamiętam jak wracałaś z miasta a my zaglądaliśmy do koszyka czy arbuz wystaje. Pamiętam jak wołałaś mnie na drugi koniec domu żeby sobie zażartować, jak doiłaś kozy i piliśmy mleko na czas po całym kubku z Arcorocu, jak krzyczałaś żeby ubrać kapcie, jak myłaś nasze "śrubki" albo jak czesałaś nam włosy. Pamiętam jak kupowałaś nam fajne rzeczy na mieście. Nie pamiętam tylko jak wlazłam do budy psa i nie chciałam wyjść ale zawsze mi to opowiadałaś. Nigdy Cię nie zapomnę.. Niech Ci tam dobrze będzie..

sobota, 7 kwietnia 2012

Wielkanoc 2012





    W tym roku śniadanie wielkanocne zjemy u teściów. Dzisiaj z Adasiem poświęciliśmy koszyczek z jajeczkami, zającami, chlebusiem, boczkiem, chlebkiem i babeczką. Anusia święciła pokarmy z babcią Jancią. Rodzice przyjechali po południu i pewnie jutro się zobaczymy.
 Życzę wszystkim zdrowych, spokojnych i radosnych świąt spędzonych w gronie najbliższych oraz smacznego jajeczka i mokrego dyngusa!!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

6 lat czyli Wojtek starzejemy się ;)

  Tak, to już 6 lat minęło odkąd jesteśmy rodzicami. Zrobiłam tort o który prosiła Ania i bardzo jej się podobał:

  A tak cieszyła się z prezentu:

  Moja córa dzisiaj zrobiła mi trochę wstydu bo dorwała moje hula hop i kręciła tak długo że mi wstyd :/ ale wszystko przede mną ;). Pewnie tyle na dziś, weny brak.

wtorek, 27 marca 2012

Czekając na..

 Czekam na telefon i nikt nie dzwoni a przynajmniej nie Ci co powinni. Chyba za bardzo się nakręciłam..
Weekend spędzony u dziadków w Bielsku a zakończony zapaleniem gardła u Ani (kolejny antybiotyk :/), w dodatku młody smarka i siedzimy w domu, a prognoza pogody zapowiada się paskudnie więc pewnie do weekendu tak już zostanie. Przestawiliśmy zegarki o godzinę do przodu i pasuje coś z tym zrobić bo dziwnie mi jakoś kłaść dzieciaki do snu jak za oknem zachodzi słońce. Trzeba będzie przestawić ich na późniejsze spanie. Po jaką cholerę przestawia się te zegarki?!
  Jutro już środa, Ani urodziny. Prezent dziś dotarł i siedzi cicho w szafie :) oj już widzę tą minę jak go zobaczy.. Prezent i torcik przewiduję na sobotę jak tata przyjedzie. Tort własnoręcznie wykonam bo córcia chce bardzo taki z lalką Barbie w środku więc muszę się postarać. Oj, jutro o 12.15 minie 6 lat jak doświadczyłam pierwszego cudu. Tak to cud! Jeszcze dzisiaj czuję te dreszcze, tą radość i łzy wzruszenia, wyczekiwanie na pierwszy krzyk. Widzę to różowe zawiniątko z resztkami wód płodowych na czarnych kudłach, takie brzydkie a takie boskie! Nie ma nic wspanialszego na świecie. Trochę mi żal że czas tak szybko biegnie, zdecydowanie za szybko..

środa, 14 marca 2012

Czyżby czas na zmiany?

Mamy połowę marca. Pogoda "garncowa", dobijająca czyli słońce i nagły deszcz z wiatrem. Wcale nie nastraja pozytywnie choć ostatnio częściej się uśmiecham. Na parterze ktoś kupił mieszkanie do generalnego remontu i musimy przetrwać huczny czas.  Mimo szarości za oknami przed nimi jest słońce i dzisiaj sobie to uświadomiłam. W ostatnich miesiącach odwiedza mnie mnóstwo osób i czas pędzi jak szalony. Wojtek się śmieje bo dzwoni rano i po moim tonie głosu poznaje że ktoś u mnie jest, dzwoni po południu i znowu pyta kto mnie odwiedził ;) to miłe że ludzie pukają do naszych drzwi, lubię napić się kawki w towarzystwie. Odkąd Gosi nie ma południa nie są już takie same (u niej z resztą też). Pojechałyśmy z Anią w sobotę podziwiać Zuzinkę i do dzisiaj nie mogę się ogarnąć. Wczoraj otworzyłam albumy z okresu niemowlęcego Ani i Adasia i łza w oku mi się zakręciła. Jaki to wspaniały okres był kiedy leżeli w łóżeczkach cichutko. Teraz to zupełnie inny etap.. co nie znaczy że gorszy tylko bardziej 'wymagający' :) W każdym razie fajnie było się spotkać. Poza Zuzią podziwiałam chłopaków którzy rosną jak na drożdżach! Najbardziej zaskoczył mnie Dawidek i cieszy mnie to Gosiu bo wiem ile to (wiesz o czym mówię) znaczy dla Ciebie. Teraz nie pozostaje nic innego jak czekanie na ładną pogodę i wizytę waszą u nas :)
  Jeśli chodzi o postępy moich dzieciaczków to młody idzie jak burza z mówieniem. Powtarza już jak papuga ale nic na siłę. Wczoraj mówił 'tasiek, nanko, deść' (ptaszek, słonko, deszcz) a dzisiaj pędził samochodem wokół ściany i wołał: 'waga' UWAGA! :)
 Anula za 2 tygodnie kończy 6 lat i już myślę co jej kupić żeby się ucieszyła bo zwykle wszystko jej się nudzi szybko. Torcik planuję sama zrobić bo zażyczyła sobie z lalką w środku i nawet wpadłam na pomysł jak to zrobić :) Z życia Adasia jeszcze ;) to mamy za sobą ostatnie szczepienie. To była jakaś masakra! Wszyscy go słyszeli w ośrodku i myślę że na zewnątrz również. Wyginał się okropnie i ledwo go utrzymałam a ukłucia były dwa w nogi i jedno w rękę. Pocieszeniem jest to, że następne dopiero na 5 lat i pewnie tatuś pójdzie :) A najważniejsze że rośnie prawidłowo bo waży 12,5kg i jakieś 87cm ma.
                          Z serii "Pomagam tatusiowi"

                              Kuzynka nas odwiedziła, było bardzo wesoło :)

                            Kocham Tosię!!!

  Ostatnio myślimy sporo nad naszą przyszłością i musimy podjąć jakąś konkretną decyzję bo żyjemy w zawieszeniu. Proszę o kciuki jak się wszystko uda napiszę o tym może nawet już niedługo. Poza tą zmianą zaczynam walkę z oponką która doprowadza mnie do szału :/. Zakupiłam piłkę do ćwiczeń i ruszyłam nawet z brzuszkami. Również proszę o kciuki co bym wytrwała  :)
 

wtorek, 28 lutego 2012

Zapisy do przedszkola, poszukiwanie pracy czyli niech to SZLAG!

 Starsze dziecko wróciło zafascynowane i to najważniejsze. Pamiętnik z ferii zrobiony i koniecznie muszę go dobrze schować na pamiątkę. Pisanie coraz lepiej jej idzie i jestem dumna. Fotki wkleję jak będę miała. Adaśko w zasadzie nie zauważył że siostry długo nie było ale powitał ją z radością. Jak się okazuje Ania już po trzech dniach mówiła że tęskni za mamą to chyba dobrze ;) Cieszę się że wyjechała sama bo ostatnio za bardzo 'mamusiowa' się zrobiła. No i wszystko wróciło do normy. Dzisiaj już drugi dzień w zerówce, oczywiście zadowolona a ja muszę myśleć co dalej. Od 1 marca są zapisy do przedszkoli. Przy wejściu jest kartka że można zapisywać dzieci na minimum 8 godzin dziennie co w konsekwecji oznacza że zerówka 5-godzinna nie będzie miała miejsca przy przedszkolu tylko już w szkole. Mało tego chciałabym zapisać Adasia do żłobka więc pewnie złożymy dwa wnioski i zapiszemy ich na 9 godzin bo cały czas szukam pracy. Wczoraj sąsiad mnie poinformował że na stoisko obuwnicze złożono 400 podań o pracę na stanowisku ekspedientki!!! Ręce mi opadły :( Jestem bezradna jak dziecko. Dzisiaj wysłałam swoje cv do gabinetu pedagogicznego i czekam. Dlaczego w naszym rejonie nie ma pracy?! Porażka totalna bo w mieście gdzie czuję się dobrze, mam fajnych znajomych, wspaniałe przyjaciółki, blisko wszędzie, szkoła pod nosem a nie ma pracy :( Ciężko mi z tym.. Tak bardzo chcę do ludzi, czy to coś złego?!

wtorek, 21 lutego 2012

Tydzień bez Anulki

 Aktywny weekend za nami i dwa dni spędzone pod Chełmem. Wniosek taki że młody super śpi poza domem bo po powrocie już pobudki koło 3 pt: "Mamuś!!" Za to świetnie się dogaduje z Tosią i wspólne tańce wychodzą im znakomicie!

   Ania z kolei po raz drugi w swoim życiu założyła łyżwy i nie mogę się nadziwić jak świetnie sobie radzi. Jeździ super! Jednak rolki robią swoje bo jeszcze 2 lata temu nie potrafiła ustać na lodzie. Mama też się odważyła po kilku latach przerwy stanąć oko w oko z lodem i nie zaliczyła wywrotki :) Musimy koniecznie to powtórzyć.
 Anula spędziła również 2 dni w Szymbarku bawiąc się z mamy kuzynami. Oto fragment:

  Stało się.. Anula wyjechała na ferie. Pierwszy raz jest poza domem tak długo i dziwnie mi z tym. Moja córka jest już taka duża.. Mało tego zamiast powiedzieć że tęskni ona chce zostać u cioci aż 10 dni! Nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się, bo moje dziecko jest już bardzo samodzielne i potrafi (bez mamusi) fajnie spędzać czas.
  My z Adasiem nie próżnujemy ;) Wojtek wrócił po 3 tygodniach do pracy, jeszcze kaszle ale jest już lepiej. Ja od wczoraj ogarniam mieszkanie. Cztery prania poszły w ruch i dzisiaj poprasowałam prawie wszystko bo reszta schnie. Pogoda dzisiaj boska! Piękne słońce i 4 stopnie na plusie :) Wykorzystaliśmy to i pojechaliśmy do Mariolki. Dzieciaczki urosły niesamowicie! Bartuś ruszył z mówieniem konkretnie, Michaś za to prześcignął w rozwoju Zuzię a ostatnim razem ona była na przodzie. Rozwijają się super i już niedługo skończą roczek! A pomyśleć że tak niedawno bardzo się o nich martwiłam. Adaś świetnie się czuł u cioci za to w busie wojował. Pierwszy raz dał mi tak mocno popalić :( całą drogę do domu chciał wysiadać i wrzeszczał "dzi" znaczy drzwi ;) Na każdym przystanku wpadał w furię. Gdy już wysiedliśmy sam nie wiedział czy chce na nogach iść czy na rączkach u mamy więc efekt był taki że całe miasto nasze go słyszało i ludzie oglądali się za nami ale to akurat najmniej nie obchodziło. Wniosek z tego taki że sama już nigdy więcej nie wsiądę z nim do busa. Pomyśleć że wczoraj go chwaliłam że grzeczny jest. Byliśmy zrobić fotki do paszportu, wiercił się niemiłosiernie podążając wzrokiem za kaczuchą na którą musiał patrzeć, nie reagował na prośby fotografa coby głowę uniósł do góry ;) Podobało mu się do tego stopnia że nie chciał wyjść i na siłę wepchnęłam go wrzeszczącego w wózek.
  Ale Adaś to nie tylko wrzaskun ;) ostatnio jest bardzo czuły i potrafi kilka razy dziennie podchodzić, obejmować mnie mówiąc: "Moja mamusia" i dawać słodkiego buziaka, to są chwile kiedy zapominam o rozdarciuchu :) Mówi co raz więcej, zaczyna budować mini zdania, dzisiaj powiedział "Nie ma Tosi". Nowe słowa w jego słowniku to: usiądź, kopara, Bartuś, Zuzia i Szymonek czyli "usiąś, pala, babuś, ziuzia i monek". Rozbraja mnie też że jak idziemy spać to mówi "noć" czyt. Dobranoc :) Wczoraj wziął zużytego pampersa i powiedział: "kosia", oczywiście wyrzucił go do kosza. Ostatnio ma manię chodzenia w butach dorosłych, najczęściej taty. Wygląda komicznie. Już niedługo skończy 2 lata i nawet nie wiem kiedy to tak zleciało..