poniedziałek, 10 września 2012

Pierwsze dni roku szkolnego

Hello!

     Minął wielki tydzień, tzw. klimatyzacyjny. A oto mała namiastka:

                      Godzina 7.15 Adaś postanowił wyręczyć mamę i obudzić siostrę.


                    Wychodzimy jak widać szczęśliwi..


                   Na miejscu :)

         Pierwszy tydzień przeleciał mi okropnie. Bałam się jak Adaś zaklimatyzuje się wśród nowych kolegów, jak widać niepotrzebnie. Poniedziałek i piątek to najfajniejsze dni minionego tygodnia. We wtorek już nie było tak wesoło bo młody chciał żeby mama została z nim :/. Zapłakał ale szybko się uspokoił a mama oczywiście starym, sprawdzonym i najlepszym sposobem uciekła. W środę płakał dłużej ale w czwartek pani musiała go już wyszarpać ode mnie bo uczepił się bluzy i płakał okropnie :(. Kilka minut później jeździł już na autku. Serce mnie ciutkę bolało ale byłam dzielna :). Z pierwszym dzieckiem jednak gorzej to wyglądało bo Ania wyła w przedszkolu a ja na zewnątrz. W piątek rano syn zapowiedział mi w domu że nigdzie nie idzie więc zaczęły się gadki jak to cudownie jest w przedszkolu, zapewnienie że mama przyjdzie po podwieczorku i że są fajni koledzy i koleżanki oraz świetny patent z "baloniku nasz malutki" który Adaś uwielbia od pierwszego dnia. Po dłuższej rozmowie Adaś dał mi buziaka, złapał panią Kasię za rękę i wszedł do sali bez zająknięcia. A potem przyszedł weekend, sobotni poranek i gluty z nosa WRR!!! Żeby nie było za fajnie u Ani pojawiły się po południu. Wiedziałam że zaczną się smarki, kaszle i nieprzespane nocki ale że już po pierwszym tygodniu???!!! Tym sposobem siedzimy dziś z Adasiem w domu. Wyskoczyliśmy do pana Sokołowskiego żeby zerknął czy gardełko zdrowe (młody najpierw zakrztusił się wodą z kąpieli i miał chrypkę przez 2 tygodnie a jak doszedł do tego ten katar to zachrypł na dobre). Diagnoza standart: wirusówka!! Czego innego się mogłam spodziewać? Mamy 3 dni nie pojawiać się w przedszkolu i dużo spacerować (to co zwykle). Anie jednak wysłałam bo prawda jest taka, że połowa grupy chodzi z katarem do przedszkola więc nie będę jej męczyła w domu bo przecież: "Kinga jest w przedszkolu a w domu będę się nudzić". Tym sposobem moje plany na ten tydzień poszły się paść!!
       Poza przedszkolem to gościliśmy w tygodniu ciocię Kajoję i Juśtyne. Oto najmłodszy członek rodziny:



Edit: młody obudził się z płaczem i woła: "Nie boi, nie boi" łapiąc się za ucho. Na szczęście nasz lekarz będzie po południu więc pobiegniemy znowu bo pewnie nasz katar w uchu się ulokował :(




1 komentarz: