niedziela, 25 grudnia 2011

Boże Narodzenie


    Za nami Wigilia. W tym roku zrobiliśmy u siebie i zaprosiliśmy teściów. Dzisiaj my ich nawiedziliśmy i okazuje się że mają się dobrze i nic im nie dolega więc mogę spać spokojnie ;). Za to u nas Anula "choruśka". Wylądowaliśmy na całodobówce z bolącym gardłem, gorączką i czerwoną wysypką. Diagnoza: szkarlatyna :( Wszystko byłoby super tylko że w piątek jedziemy na ślub i mam nadzieję (proszę o modlitwę) że się nie zarazimy od Nulki!! Młody dzisiaj dla odmiany był grzeczny w gościach u prababci Michasi. Wczoraj za to przechodził sam siebie i mam nadzieję że to nieprawda jeśli w Wigilię był niegrzeczny to cały rok ma być taki. Podsumowując.. Ten tydzień spędzamy w domu choć mieliśmy jechać w gości do Lichoniów i przykro mi bardzo. No cóż, ważne żeby dzieciaczki były zdrowe a dla nich zrobię wszystko! Spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia dla wszystkich moich podglądaczy :)

wtorek, 20 grudnia 2011

Idą święta :)

Niesamowite ja zleciał mi ten rok! Nawet nie wiem kiedy.. Adasiek skończył 1,5roku a Ania za 3 miesiące zdmuchnie już 6 świeczek. W sobotę Wigilia. W tym roku zaprosiliśmy teściów do siebie. Już mam stresa czy wszystko będzie smakowało i nie mogę się doczekać barszczu z uszkami bo to moje ulubione danie. Łosoś czeka w zamrażarce, pierogi się lepią ;) na piątek i sobotę zostawiłam sobie barszcz, kapustę z grochem i grzybkami oraz piernik i wafel dla Ani. W cukierni zamówię jakieś lepsze ciasto. Będzie tylko brakowało żywej choinki :( niestety ze względu na Adasia nie ma sensu kupować bo bombki nie wytrzymałyby pewnie nawet jednego dnia. Będą za to ozdoby na oknach i bombeczki wstążkowe przy firankach. Kończę dzwonek na drzwi (z cekinów) i tyle.
                                          Sen w samochodzie
                                            Z prezentem od Mikołaja

  Po świętach idziemy na ślub Karoli i już nie możemy się doczekać. Prezent gotowy, sukienka się szyje a dzieciaki kreacje mają w szafie. Anuli jeszcze tylko rajstopki dokupić i można jechać. Sylwester spędzimy u dziadków w Bielsku.

czwartek, 8 grudnia 2011

Mikołajowo

Mikołaj za nami.. Oj jak ja uwielbiam tą radość dzieciaków z prezentów. Bezcenna!!! Ania wróciła z przedszkola i woła z pokoju: Mikołaj był zobaczcie!! Zostawił prezent w Adasia w łóżeczku :) Wszystko super gdyby Adaś nie bał się swojej nowej gadającej kosiarki. Niby taki już duży i mądry a kosiarka go przerosła :D Ania zadowolona ze swojego studia kreatywności. Ostatnio uwielbia wszelkie prace plastyczne tylko szybko się denerwuje jak jej coś nie wychodzi. Ale rzemyki woskowe bardzo jej się spodobały.
  Poza Mikołajem nic nadzwyczajnego się nie działo ostatnio no z wyjątkiem wizyty u Gosi i chłopaków. Dzieciaki nie mogły się rozstać ( ja z resztą również). Było tak miło.. Wróciłam do domu i znowu wspominałam czasy kiedy to obie chodziłyśmy z brzuchami i wymieniałyśmy swoje odczucia i poglądy na różne aspekty macierzyństwa. Jak fajnie było rano odczytać sms-a: Zapraszamy na kawkę! No dobrze, nie smęcę już. Gosia jutro nas odwiedzi więc trzeba się cieszyć :)

 

poniedziałek, 28 listopada 2011

Rozkmina

Nareszcie dzieci zdrowe :) Po zapaleniu ucha ani śladu ale jeszcze Anula w domku z nami siedzi. Odporność po antybiotyku kiepska więc lepiej nie ryzykować a przecież Mikołaj w zerówce tuż tuż, Ania nie może się już doczekać. Dzisiaj byłam zobaczyć co w jej grupie się dzieje i musiałam podpisać zgodę że może zostać na noc w przedszkolu. W czwartek pozwolę jej już pójść bo "pypcia" dostaniemy wszyscy. Ględzi codziennie że chce iść do zerówki.
  Dzisiaj obeszłyśmy całe miasto żeby kupić jakąś sukienkę na ślub cioci i niczego nie znalazłyśmy. Na szczęście moja się szyje :)
  Pomyśleć że dzisiaj 7 stopni na plusie.. Nie mogę w to uwierzyć. Wczoraj wróciliśmy z wojaży po Podkarpaciu. Odwiedziliśmy babcię i resztę rodzinki. Adaś był tam po raz pierwszy, nawet mu się spodobało. Ania nie chciała wyjeżdżać jak zwykle. Zachwycona kolekcją bombek cioci Dori (mam z resztą też, nawet zamówiła sobie). Tak dziwnie mi jakoś na sercu. Zajechałam do dużego domu w którym spędziłam większość swojego wakacyjnego dzieciństwa i smutno mi się zrobiło bo to już nie jest ten sam dom. Już nie ma w nim tego zapachu pierników i odgłosów śmiechu. Jest za to cisza.. Cisza która zupełnie do tego domu nie pasuje.. W ostatnim pokoju leży chora babcia, która opiekowała się gromadką wnuków. Codziennie dawała nam rano i wieczorem świeże mleko od kozy które piliśmy na czas. Dawała nam żelki po jednej z każdego rodzaju (żabki to były moje ulubione), robiła kucyki i gotowała pyszności. A dziś to już nie jest ta sama babcia co kiedyś :( Nie biega już po kuchni jak torpeda, nie gra w Remika do północy, nie tańczy śmiesznie kręcąc pupcią i nie dymi w kuchni papierosami. Nie potrafię tego przetrawić, jak bardzo podstępna choroba może zmienić życie człowieka..
 Coś na pociechę:
                                 Dzisiejsze rzuty z aut-u :)

piątek, 18 listopada 2011

Listopadowo - chorobowo

  Oj długo nie pisałam, długo.. U nas ostatnio trochę się dzieje. Na Wszystkich Świętych byliśmy w Bielsku więc dziadki mogli nacieszyć się wnukami - niestety chorymi. Takie kaszle w nocy odstawiali, że nie mogliśmy spać. Po trzech dniach chyba wszyscy byli już tym zmęczeni więc wróciliśmy do domu. Ania wróciła do zerówki zadowolona ale nie nacieszyła się długo bo od czwartku siedzi znowu w domu. Dzisiaj wieczorem zaliczyliśmy lekarza i okazało się że ma zapalenie ucha :( tak więc moje dziecko dostało pierwszy w swoim życiu antybiotyk. Mam nadzieję że prześpi spokojnie noc bo jak lekarz stwierdził szybko zareagowałam więc nie powinno być źle. Adaś na odmianę kaszle :( zima się jeszcze nie zaczęła a choroby "glasują" jak mówi mały Szymonek :)
  Tata w listopadzie nie pracuje ale w zasadzie mało jest w domu bo remonty pod Chełmem idą pełną parą. Może jutro obejrzymy efekty. W tym tygodniu byliśmy u cioci Agi w Pagorzynie i w końcu widziałam małą Zuzinkę. Oli urósł i chłop z niego jak dąb. Dzisiaj dla odmiany przyjechała Gosia z Filipkiem. Uwielbiam jak mnie odwiedzają, szkoda tylko że Dawidka nie było i byli tylko chwilkę. Adaś tylko trochę nieładnie zajeżdżał Fifiemu drogę ale mam nadzieję że wyrośnie z ostatnich wybryków bo Oliwier dostał z pięści :( a o kopnięciu mamy nie wspomnę. Kiedy on zacznie rozumieć co wolno a nie wolno?
   A to jesienne fotki:

                             Spacer po parku w Gorlicach
                                 Z Bolkiem i Lolkiem
                          Lotnisko w Bielsku

środa, 26 października 2011

Cudowny dzień :)

  Musiałam wejść i coś napisać. Poranek zwyczajny jak co dzień.. Biegiem z Anią do przedszkola potem małe zakupy na obiadek i dom. Asia się zapowiedziała więc zwyczajnie czekałam.. Punkt 12 dzwoni dzwonek i Adaś woła: "Tata!!" ucieszony. Mówię do niego że to na pewno ciocia i otwieram drzwi a tam.. Asia, Kasia, Mariolka i Bartuś, Szymuś, Zuzia i Michaś. Cudowna niespodzianka prawda? Zmieszałam się tym bardziej że ciocie wyskoczyły z prezentem urodzinowym! Spędziłyśmy miło pewnie dobre trzy godzinki rozmawiając o naszych babskich sprawach. Dzieci fajnie się bawiły a nawet udało się trójeczkę Mariolki położyć spać ;) To był wspaniały dzień!! Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie wkleiła fotki Zuzi i Michałka:
                                  Zuzinka
                                Michałek

wtorek, 25 października 2011

Idą kły, Adaśko zły!!!

   Od jakiegoś tygodnia totalnie zmęczona dziećmi :( kocham je nad życie ale są takie dni (zwłaszcza ostatnio) że uciekłabym na bezludną wyspę. Wiem, wiem pewnie jeden dzień bym wytrzymała bez nich ale to byłby bardzo spokojny, cichy dzień for me. Młody marudny okropnie ale współczuję mu jak patrzę na jego dziąsła :( Ania jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki to już nie jest ta sama córeczka posłuszna mamusi. Odkąd poszła do zerówki buntuje się okropnie i już nie wiem jak do niej dotrzeć. Chyba zbyt mało czasu jej poświęcam.. Swoją drogą to buntu 2-latka u niej nie było więc może postanowiła to nadrobić.

   Weekend spędziliśmy u szwagierki w Krakowie. Zrobiliśmy małe zakupy zimowe bo ostatnie mroźne dni dały się we znaki. Dzieci były zachwycone wizytą u cioci a zwłaszcza zabawą z kuzynami. Adaś nie opuszczał taty na krok, cały czas piłka i piłka.
    Dzisiaj mieliśmy wspaniałych gości. Gosia z chłopakami przyjechali na kawkę. Nie mogłam się nadziwić jak Filipek już pięknie zaczyna mówić.. Cholerka, że też musieli się przeprowadzić :( Po drugiej pobiegliśmy z Adaśkiem do przedszkola po Anię i jej koleżankę Julkę z którą bawiły się całe popołudnie. Teksty które dobiegały z pokoju coś w deseń przedszkolnej miłości, że niby Piotrek podrywa Anię i tak całe popołudnie zabawa w rodzinę, a w tym stękanie Ani przy porodzie ich wspólnego dziecka (SZOK!!!) To moje dziecko mnie zaskakuje z dnia na dzień. Ostatnio na przykład mówię do niej że idziemy już z tatą spać a ona do mnie: A co? Będziecie teraz uprawiać seks? No więc Wojtek pyta jej co to znaczy a ona że to jest tak jak mama z tatą się całują :D

poniedziałek, 17 października 2011

Pasowanie

  Czas choróbsk nastał i walczymy dzielnie. Dzieciaki kaszlą ale nic poza tym się nie dzieje. Ciężko młodemu przemycić syropek za to Ania się upomina.. Jakie te dzieci są różne :) Nawilżacz włączyłam i nynają sobie spokojnie. Przypomniałam sobie właśnie że w czwartek moja Hanusia miała pasowanie na przedszkolaka i powinnam tu zamieścić jakieś zdjęcie na pamiątkę tego dnia.

  Jutro wizyta u Mariolki i już się cieszę na ten moment. Zobaczymy jak urosły dzieciaczki. Pogoda póki co przyzwoita, temperatura w dzień to 10 stopni ale pięknie świeci słońce więc trzeba to jeszcze wykorzystać zanim na dobre zasiądę przy hafcie Anuli który się prosi o skończenie. Dzisiaj szukałam dla młodej butów zimowych. Porażka! Oni powariowali z tymi cenami. Dobrze że młody ma komplet na zimę.

czwartek, 13 października 2011

I po wczasach..

     To były wczasy.. Zaczęliśmy od Wrocławia jak już wspomniałam poniżej. Najbardziej podobał mi się rynek i fontanna "Zdrój". Kolorowe kamienice urzekły mnie na dobre i mogę tam wrócić choćby dziś. To wspaniałe miejsce na spacery, zakończone pysznym karmelowym piwkiem (mniam) :) Swój urok mają też krasnale, które można spotkać niemal wszędzie. Prócz rynku udało nam się zwiedzić Aqua park i wspaniałe zoo - dzieciaki były pod wrażeniem, zwłaszcza Ania, która marzyła o tym żeby zobaczyć żyrafę :) W krakowskim zoo, które odwiedziliśmy dwa miesiące wcześniej niestety żyraf nie było.

Adaś dzielnie znosił zwiedzanie w wózku ale jemu najbardziej podobał się żubr a dlaczego to możecie się domyśleć ;)

Na koniec dnia zobaczyliśmy przepiękną multimedialną Fontannę Wrocławską przy Hali Stulecia. Jest to jedna z największych w Europie. Nam udało się załapać na pokaz przy muzyce klasycznej (Raid Walkirii z opery "Die Walkre"-Richarda Wagnera). Przeżycia niesamowite. Ale jak wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy.. W poniedziałek rano ruszyliśmy do Władysławowa. Podróż minęła całkiem fajnie, dzieciaki trochę spały, trochę bawiły się. Na wieczór dotarliśmy na miejsce zmęczeni ale szczęśliwi. Apartament super, sama miejscowość urocza więc czego chcieć więcej?
  W pierwszy dzień poszliśmy na długi spacer w poszukiwaniu wejścia na plażę nr 12. Niestety tak owego nie znaleźliśmy ale dotarliśmy na 9-tkę ( fajne zejście dla wózków wyłożone kostką brukową do samej plaży). Dzieciaki zachwycone, my z resztą również. Pogoda o jakiej nawet nie marzyliśmy biorąc pod uwagę przełom września i października (20 stopni i słońce), gdyby nie wiatr można byłoby spokojnie wejść do wody. Po południu wybraliśmy się na Hel. To cudowne gdy jedziesz drogą mając w koło mnóstwo zieleni a spośród drzew wyłania się piękny widok na morze. Gdy dotarliśmy na miejsce zrobiliśmy sobie spacer na sam cypel Helu. Zaskoczyła nas bardzo czysta plaża i drobniuteńki piasek. Adaś oczywiście uciekał do morza.. Z cypelka podjechaliśmy melexem do punktu widokowego a potem już do latarni morskiej którą zwiedziła Ania z tatą (niestety z Adasiem nas nie wpuszczono). To był ostatni punkt na Helu jaki zwiedziliśmy. Z Adaśkiem to nie jest proste gdyż szybko mu się nudzi siedzenie w wózku dlatego wróciliśmy do pensjonatu.

    Drugiego dnia postanowiliśmy pojechać do Gdyni. Licząc się z tym, że pogoda może się popsuć postanowiliśmy więc  wykorzystać ją maksymalnie. Dotarliśmy do pięknego portu przy którym cumowały dwa statki. Złapaliśmy w biegu zapiekankę i popłynęliśmy jednym z nich po Porcie Gdyńskim. Rejs trwał ok godziny i bardzo nam się podobał. Przewodnik opowiadał historię Gdyni ale znudzony Adaś nie dał mamie posłuchać. Na szczęście tacie udało się co nie co nagrać.


    Trzeciego dnia przed południem dotarli do nas Jarosze :) Zrobiło się weselej. Cały dzień spędziliśmy we Władysławowie na plaży i w rynku. Zrobiliśmy nawet kilka fotek przy Aleji Gwiazd Sportu.
    Czwarty dzień również poswięciliśmy na zwiedzanie Chłapowa i Władysławowa.
    Piątego dnia wybyliśmy do Galerii w Rumii w poszukiwaniu czapki dla młodego i polara dla Ani (wiatr dawał się we znaki). W drodze powrotnej zajrzęliśmy do Pucka. Weszliśmy na molo i krótki spacer po parku, tego dnia wiał bardzo zimny wiatr więc uciekliśmy szybko do pensjonatu.

  Kolejny dzień spędziliśmy na miejscu. Oczywiście był spacer na plażę i budowanie zamku z piasku a wieczorem kolacja rocznicowa (to już 6 lat małżeństwa). Przygotowałam krewetki smażone na masełku z czosnkiem, wypiliśmy po lampce dobrego, różowego winka.
   Siódmy dzień był chyba najciekawszy z wszystkich. Wybraliśmy się do Sopotu. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem.. Cudowne miasteczko z ciekawą architekturą krajobrazu. Na początek postanowiliśmy pójść na molo. Później już spacerowaliśmy ulicą Monte Cassino przy której stoi słynny Krzywy Domek. W międzyczasie chwilka na przebranie młodego i bieg do Rossmana po kolejnego pampersa gdyż Adaśko postanowił pobić rekord zużytych pampersów w ciągu tego dnia ;) Gdy mamuśka szukała Rossmana dzieci w najlepsze biegały po placu za gołębiami.

Po kolejnej porcji "zapachów" Adaśka poszliśmy do knajpki na obiad. Golonka męża okazała się spieczona ale za to mój łosoś po neapolitańsku zapiekany serem mozzarellą i suszonymi pomidorami podany z bazyliowym tagliatelle i sałatką smakował bosko!! I tym miłym akcentem zakończyliśmy zwiedzanie Sopotu.Na koniec baba z gps-a źle nas pokierowała w kierunku Chłapowa i pozwiedzaliśmy więcej niż było w planie ;) ale na poprawę humoru w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Mc Donald's na Mc Flurry z lionem i sosem czekoladowym (pychota).
  Ósmego dnia ruszyliśmy przed południem do Wejherowa. Spacerowaliśmy wąskimi uliczkami prowadzącymi do rynku i dotarliśmy do pięknego parku i świetnego placu zabaw gdzie spędziliśmy większość czasu z dziećmi (im też się coś należało). Wracając wstąpiliśmy do Miechowa zobaczyć Groty Miechowskie.Na koniec popołudnia poszliśmy na spacer do portu we Władysławowie gdzie totalnie nas wywiało.

  Ostatni dzień spędziliśmy już w Chłapowie. Od rana pakowanie i myśli wokół drogi powrotnej (cała noc jazdy przed nami). Skoczyliśmy jeszcze na pyszne lody przy Morskiej i bardzo krótki spacer po porcie gdyż zaczął padać deszcz.
  Podsumowaując nasze rodzinne wakacje było cudownie. Dzieci miały w pensjonacie salę zabaw z tv. Co dzień przed kolacją bawili się w niej do znudzenia. Poza tym lodów i gofrów nie brakowało :) Pogoda dopisała przez cały urlop.  Mam nadzieję że za rok uda nam się znowu gdzieś wyjechać..
  P.s. Wczoraj dostaliśmy cudowną pamiątkę z Komendy Straży Miejskiej w Wejherowie (fotkę z fotoradaru za przekroczenie prędkości o całe 18km/h) PADŁAM!

sobota, 1 października 2011

Wrocław

  Stało się.. Jesteśmy na wczasach :) najpierw weekend u Karoli i Radka (dziękuję Wam za to kochani!!!) a teraz Władysławowo.. Pogoda dopisuje jak narazie choć nastawiałam się na deszcz bo w końcu to jesień. Dzisiaj 6 rocznica ślubu a ja wstałam jakaś zmięta :(
  Wróćmy może do Wrocławia.. Było cudownie :) zawsze marzyłam żeby tam pojechać i nareszcie się udało zobaczyć to, co chciałam. Niestety brakło nam czasu na ogrody japońskie ale mam nadzieję że jeszcze to nadrobimy. W pierwszy dzień byliśmy na rynku i małej objazdówce po mieście.















Fontanna w rynku













      Ania z krasnalami


















Pociąg do nieba

Reszta innym razem..

poniedziałek, 19 września 2011

Przedurlopowo

To był maga szybki weekend.. Sobota spełzła właściwie na niczym. Rano odwiedziła nas Sabina z Marcinem a całe popołudnie przeleżane z powodu złego samopoczucia. Udało się jednak zrobić sos pomidorowy na zimę :) W niedzielę wybyliśmy do Tarnowa na zakupy a przy okazji odwiedziliśmy kuzyna z rodzinką. Młodego obkupiliśmy w pampersy i kaszki. W sobotę ruszamy do Władysławowa więc pora się jakoś przygotować.. Pakowanie czas zacząć.
  Adasiek potrafi się już ładnie przywitać, przybić piątkę i żółwika a gdy pytam czy kocha mamę to biegnie i daje mi buziaka (ostatnio dosyć soczystego bo ślini się okropnie przez wychodzące kły). Opanował niedawno picie z rurki a mama to uwieczniła:

Niestety suchy kaszel który ostatnio mu dokuczał okazał się oznaką przeziębienia i dzisiaj już wstał z lekkim katarem :( Mam nadzieję że nie rozchorują się dzieciaki bo tyle atrakcji na nich czeka.. Najpierw wizyta u cioci i wujka we Wrocławiu :) Ania już nie może się doczekać.

wtorek, 13 września 2011

I po zebraniu..

  Musiałam to napisać. Mój syn pokazuje już jaki jest duży (wyciągając ręce do góry) i wie gdzie ma nosek i uszka :) no cudowny jest!! Wczoraj został z sąsiadką a ja spędziłam 'cudowne' 1,5godziny na pierwszym zebraniu w przedszkolu słuchając ile i na co muszę wydać pieniędzy. Ale to chyba norma na zebraniach ;) W każdym razie już widzę mnóstwo plusów odkąd Anula jest w zerówce. Pierwszy to taki, że zaczęła jeść warzywa których dotąd nie chciała nawet spróbować, a jak nawet spróbowała to odruch wymiotny był - jak widać na pokaz :) Drugi plus to śpiewanie nowych piosenek z moich dziecięcych lat. Trzeci to taki pozaprzedszkolny, czyli nie słyszę 24h/dobę czy już może iść do Nikoli.
 Tekst dnia: "Mamo, czy jesteś ze mnie dumna że spróbowałam brokułki"? A czy zadzwonimy do taty zapytać czy jest ze mnie dumny?"

poniedziałek, 12 września 2011

Bez tytułu

Witam poweekendowo. W sobotę kopaliśmy ziemniaki u teściów więc dzieci miały frajdę bo zostały u babci Michasi z ciocią Karoliną. Ania wniebowzięta, wróciła dopiero wieczorem do domu bo wcześniej nie dała się zabrać. Adam podobno grzeczny jak aniołek, no cóż tylko przy mnie potrafi być małym diabełkiem (ale nie zawsze). Wyjazd na Hel zbliża się wielkimi krokami.. Ustaliliśmy już, że najpierw odwiedzamy Karolę z Radkiem i Ania nie może się już doczekać :) ja z resztą też. Zawsze chciałam zobaczyć Wrocław i mam nadzieję że pogoda dopisze. A potem już nadmiar jodu.. W sobotę zaliczyłam imprezę z Kasią i znajomymi. Było fajnie i nie mogę się doczekać następnej. A to z soboty:

środa, 7 września 2011

Wizyta u Mariolki

  
   Już po wizycie.. Uff.. Kamień spadł mi z serca :) Kraków zaliczony. Lekarz powiedział że mam się nie czepiać dziecka bo wyrośnie z koślawienia. Słuchałam go jak wryta przez jakieś pół godziny i opinie w internecie mówią same za siebie. Zasypał mnie tyloma argumentami za 'prawidłowością koślawienia stóp" że wymiękłam. Od dzisiaj: buty żadne ponad kostkę, Anula siedzi jak jej wygodnie - nie po turecku, wydajemy pieniądze na inne przyjemności niż wizyta u ortopedy. Pierwszym pytaniem jakie lekarz zadał było: "Specjalnie jechałyście taki kawał drogi żeby potwierdzić koślawość stóp?! Nie ma u Was specjalistów?" Przykro mi to było stwierdzić ale w naszej mieścinie nie ma ich niestety :( Ważne jednak, że Anula rozwija się prawidłowo, muszę tylko postarać się o więcej ruchu dla niej (basen, rower). Alleluja!!!
  Niania spisała się wczoraj na medal. Adaś był podobno bardzo grzeczny i zastanawiam się, dlaczego dzieci mają takie 'coś', że jak mama jest to są 'normalne', a jak jej nie ma to są grzeczne??
   Dzisiaj znowu szukanie noclegów nad morzem. Chyba stanie na domku.. Już zaczynam myśleć co będzie nam potrzebne najbardziej, co jeszcze dokupić.. Muszę zrobić konkretną listę bo czas biegnie jak szalony a o niczym nie możemy zapomnieć. Oczywiście wszystko prócz paliwa jest na mojej głowie ;) Poza szukaniem noclegów prawie pół dnia spędziliśmy z Adasiem poza domem. Razem z ciocią Asią i Kasią odwiedziliśmy Mariolkę. Zuzia z Michałkiem rosną jak na drożdżach i są przekochane!! Lubię te nasze babskie spotkania i mam nadzieję że nigdy nie przestaniemy się spotykać w tak miłym gronie. Mamy ze sobą wiele wspólnego ale najważniejsze jest to, że co by się nie działo zawsze się wspieramy i możemy na siebie liczyć za co bardzo Wam dziewczyny dziękuję :*

poniedziałek, 5 września 2011

Zerówkowo

   Musiałam tu zajrzeć i napisać choć parę słów. Moja jedyna, kochana, malutka córunia zaliczyła dzisiaj pierwszy dzień w zerówce. Wstała rano uśmiechnięta i powiedziała: "Mamo, zmieniłam zdanie, chcę iść do zerówki. Już nie mogę się doczekać." Spotkałyśmy w drodze  Judytkę (koleżanka z poprzedniego przedszkola) i dziecko było zadowolone. Na pierwszy 'maminy' rzut oka pani wychowawczyni to miła blondynka, Ania to potwierdziła. Zobaczymy.. Najbardziej rozbawiło mnie jak młoda zapytała po powrocie do domu: "Jak Adaś?"
  Jutro jedziemy do Krakowa na wizytę do ortopedy. Mam nadzieję że usłyszę dobre wieści.
Podsumowanie:
                                               1 rok

                                              2 latka

                                           3 latka

                                            4 latka

                                          5 latek

 Zdjęcie (2, 3, 5 latek) zostały zrobione w dniu urodzin.


niedziela, 4 września 2011

Wizyta Lazarków

   Się działo w ten weekend. Bogusia z Krzyśkiem zawitali u nas i było baaaaardzo miło. Lubię jak do nas przyjeżdżają a Ania uwielbia. Już wprosiła się nawet do mieszkania cioci i wujka tylko nie wiem kiedy.. Spędziliśmy fajnie czas a przy okazji dzieciakom nie zabrakło atrakcji bo i w Tygrysku byliśmy.




  Dzisiaj byliśmy chwilkę pod Chełmem bo teściu miał imieniny. Anula z Adaśkiem większość wizyty spędzili na świeżym powietrzu a tu fragmenty:





  Jutro o 8 idę zaprowadzić moje starsze dziecko do zerówki :) Cały tydzień nie mogła się doczekać i liczyła dni. Wyprawkę razem ze mną kupowała i sama szczoteczkę ze Shrekiem wybrała, za to dzisiaj przed snem rozpłakała się że nie chce iść, bo wolałaby żeby mama tam z nią była. Mam nadzieję że cyrku jutro rano nie odstawi i będę dumna.

czwartek, 1 września 2011

Podsumowanie wakacji

  Witam powakacyjnie!! Nic szczególnego się dzisiaj nie działo. Nowi sąsiedzi odświeżają mieszkanie po Gosi i jakoś nie potrafię się odnaleźć. Opinii zbyt dobrej nie mają ale zobaczymy.
  Udało mi się zainstalować poprawnie program do zgrywania zdjęć z komórki więc pozwolę sobie na trochę wspomnień z wakacji:

                                          U cioci Kasi w mega basenie

                                          Wczorajszy wypad do Z.

                                 U dziadka w samochodzie

                                  Wakacyjna mamuśka

                                    Zoś samoś :)
                               Ania z kuzynem (który chwilę wcześniej potraktował grzywkę nożyczkami)





środa, 31 sierpnia 2011

Ostatni dzień wakacji

  Pogoda dopisała. Szkoda że na koniec wakacji bo cały lipiec padało.. No ale chociaż dzisiaj mogliśmy nacieszyć się słońcem i przyzwoitą temperaturą. Odwiedziła nas Aga i zaoferowała swoją pomoc w akcji pod kryptonimem: "Niania 6 września". Kamień spadł mi z serca, ponieważ młody ją uwielbia i dzisiaj nie dawał jej spokoju głownie dlatego, iż pokazała mu co to znaczy być noszonym na rękach ;) Spasowało mu to bardzo, bo mama nie nauczona noszenia dzieci a wręcz przeciwna, chyba że chwilkę.
  Byliśmy dzisiaj u  Z. wśród brzózek. Dzieciaki się wybiegały. Atrakcją dnia było jeżdżenie na taczkach. Udało się nawet fotkę strzelić ale program do ściągania zdjęć z komórki mi szwankuje i jestem zła bo to już drugi co nie działa :/. Czekam na Aśkę a ona coś się spóźnia..
  Pociechy już nynają a mnie naszło na wspominki..

                                        Anula (20miesięcy)

                                     Adam (15,5 miesiąca)

   Czyż nie śpią podobnie? :)  Już widać że Ania jest skromna (jak to dziewczynka) a młody to typowy facet czyt. 'rozkraczony' Haha..
  Ok, Asia jest.


wtorek, 30 sierpnia 2011

Krówkowo

 Miły dzionek dobiega końca. Rano dwie Gosie nas odwiedziły :) a popołudnie spędziliśmy na placu zabaw. Adaś opanował wchodzenie na zjeżdżalnię i super mu to wychodzi. Dzisiaj miał ciężki dzień z 40-minutową drzemką, jakiś nieswój był. Po południu był u pani fryzjerki, która maszynką obcięła mu włoski na 9mm. Teraz wygląda jak mały bandziorek!! Poszliśmy też na lody włoskie i nie mogłam się odgonić od... wstrętnych os :/ W tym roku to już plaga tych paskudztw jest a o komarach nie wspomnę. Zajadam się właśnie krówkami bo kuzynka smaka mi zrobiła :P tym razem ciągnące Solidarności- PYCHA!!!
  Wczoraj udało mi się umówić Anię do ortopedy w Krakowie. Muszę coś w końcu zrobić z tym koślawieniem stóp u niej :( 6 września ruszamy. Pozostaje mi tylko znaleźć nianię dla Adasia na ten dzień..

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Anastazja

 Dzisiaj na szybko.. Rano lekarz i diagnoza: badania w porządku i powodem złego samopoczucia był stres i przemęczenie związane z opieką nad dziećmi. A mnie nadal bolą nogi i skurcze coraz częściej.
  O 16 dostałam cudowną wiadomość że Agusia urodziła córcię :) Nareszcie!!! Już nie mogę się doczekać dnia kiedy ją zobaczę..
  Dzisiejszy dzień zleciał nadzwyczajnie szybko. Fragment:


  Młody rozwija się niesamowicie. Dzisiaj śmiałam się sama do siebie gdy w sklepie zobaczył plakat z Żubrem i zawołał uradowany "mooo", myślałam że z wózka wyskoczy :) poza tym co dzień to nowe słowo potrafi powtórzyć. A przemieszcza się niesamowicie. Wszędzie go pełno. Taka żyłka rośnie. Ania była aniołem, nie wiedziałam że mam dziecko. Za kilka dni idzie do zerówki. Teraz widzę ile pracy trzeba włożyć w wychowanie dzieci. To bardzo ciężka praca choć niektórym może się wydawać że kobieta z dziećmi w domu "siedzi". Chciałabym to siedzenie zobaczyć..


 Adam pokazuje kuzynce jak ciekawie może być na stole.. I siedź tu kobieto spokojnie w domu z dziećmi :)
Dobrej nocy!

niedziela, 28 sierpnia 2011

Fotki z Dożynek

   Nareszcie temperatura spadła do 18 stopni. Można oddychać a młody spokojniejszy. Weekend mija szybko a kolejny pewnie jeszcze szybciej zleci gdyż wpadną do nas Bogusia z Krzyśkiem :) Oby tylko pogoda dopisała!
   W sobotę wyprowadzili się sąsiedzi i smutno mi bardzo z tego powodu :( ale jeszcze smutniej będzie jutro, koło 9 gdy nie będzie naszej kawki. Jedyny plus jest taki, że powoli odzwyczaję się od picia kawy i może mój magnez będzie nareszcie w normie. Jutro wyniki badań i ciekawa jestem co lekarz powie. Poza tym wczoraj udało mi się zrobić 10 słoików z pysznymi pomidorami i pewnie na tym się nie skończy.
  Wklejam obiecane zdjęcia z Dożynek:




  Zabawa jak widać była przednia :)

  

czwartek, 25 sierpnia 2011

Dzień załatwień

  Wczoraj nie dałam rady nic napisać. Byliśmy u babci całe popołudnie. Po powrocie źle się poczułam i pani Ania siedziała u nas bo nie byłam w stanie zająć się dziećmi :( Dzisiaj rano ogarnęłam Urząd Pracy a w południe lekarza rodzinnego. Fajnie że Ola z Kubusiem zostali z dziećmi to spokojnie sobie załatwiłam. Nianie spisały się na medal :)  Czekają mnie jeszcze tylko badania i mam nadzieję że dowiem się w końcu co mi jest. W urzędzie oczywiście same oferty dla kobiet: frezer, stolarz, pracownik budowlany, spawacz czy informatyk. Zastanawiam się po co właściwie podsuwają mi je?!
  Dziś większą część dnia spędziliśmy z sąsiadami, którzy już w sobotę się wyprowadzają :( jutro zapewne ostatnia poranna kawa a następna już w ich domku. Będzie mi ich bardzo brakowało..
  Dwa dni temu udało mi się zrobić Ani fajne zdjęcie:

                                            Noc z warkoczykami :)

  Młody nie dał sobie zrobić fotki bo oczywiście w biegu. Najbardziej interesuje go ostatnio butelka po Żubrze na którą woła "mo" co znaczy muu :)