wtorek, 25 października 2011

Idą kły, Adaśko zły!!!

   Od jakiegoś tygodnia totalnie zmęczona dziećmi :( kocham je nad życie ale są takie dni (zwłaszcza ostatnio) że uciekłabym na bezludną wyspę. Wiem, wiem pewnie jeden dzień bym wytrzymała bez nich ale to byłby bardzo spokojny, cichy dzień for me. Młody marudny okropnie ale współczuję mu jak patrzę na jego dziąsła :( Ania jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki to już nie jest ta sama córeczka posłuszna mamusi. Odkąd poszła do zerówki buntuje się okropnie i już nie wiem jak do niej dotrzeć. Chyba zbyt mało czasu jej poświęcam.. Swoją drogą to buntu 2-latka u niej nie było więc może postanowiła to nadrobić.

   Weekend spędziliśmy u szwagierki w Krakowie. Zrobiliśmy małe zakupy zimowe bo ostatnie mroźne dni dały się we znaki. Dzieci były zachwycone wizytą u cioci a zwłaszcza zabawą z kuzynami. Adaś nie opuszczał taty na krok, cały czas piłka i piłka.
    Dzisiaj mieliśmy wspaniałych gości. Gosia z chłopakami przyjechali na kawkę. Nie mogłam się nadziwić jak Filipek już pięknie zaczyna mówić.. Cholerka, że też musieli się przeprowadzić :( Po drugiej pobiegliśmy z Adaśkiem do przedszkola po Anię i jej koleżankę Julkę z którą bawiły się całe popołudnie. Teksty które dobiegały z pokoju coś w deseń przedszkolnej miłości, że niby Piotrek podrywa Anię i tak całe popołudnie zabawa w rodzinę, a w tym stękanie Ani przy porodzie ich wspólnego dziecka (SZOK!!!) To moje dziecko mnie zaskakuje z dnia na dzień. Ostatnio na przykład mówię do niej że idziemy już z tatą spać a ona do mnie: A co? Będziecie teraz uprawiać seks? No więc Wojtek pyta jej co to znaczy a ona że to jest tak jak mama z tatą się całują :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz