środa, 29 sierpnia 2012

Last days of vacation


 Nie wiem czy się cieszyć czy smucić, właściwie mi to obojętne. Kilkanaście lat wstecz chciało się wyć. Kończyła się wolność od odrabiania lekcji, od noszenia stroju na wf, od patrzenia na te same gęby i wielu, wielu innych. Dzisiaj mam mieszane uczucia. Jest dwójka dzieci które od poniedziałku pójdą do przedszkola, jestem ja poszukująca pracy i W. daleko od nas. Są pewne plany do zrealizowania i nawet już poczyniłam  kroki ku temu, a o czym mowa to już innym razem.
  Dzisiaj odwiedziła mnie Gosia z dziećmi i było tak miło. Uwielbiam z nią rozmawiać o naszych radościach i troskach. Czeka nas trudny poniedziałek a jeszcze trudniejszy wtorek. Nasze 'synusie mamusiowe' idą po raz pierwszy do przedszkola. O ile u niej w domku będzie jeszcze Fifi i Zuzinka, o tyle u mnie będzie pustka, totalna cisza. Nie wiem jak ja się w tej pustce odnajdę. W pierwszy tydzień zamierzam odgruzować mieszkanie, głównie z niektórych zabawek ale później?! Mam nadzieję że znajdę w końcu jakąś pracę bo inaczej zwariuję. W tym tygodniu byłam na jednej rozmowie i niestety nie wyszło, bo co jak co ale ja nie zamierzam naciągać ludzi i ściemniać w co powinni zainwestować.
  Ania od niedzieli u babci Janci i zapewnia mnie że świetnie się bawi. Adaś trochę nieswój ale wydaje mi się że dużo grzeczniejszy, a w domu jakby ciszej.
  Wczoraj uświadomiłam sobie że 8.08.2012 minął rok od pierwszego wpisu na tym blogu. Dziękuję za miłe komentarze tym zalogowanym jak i tym, którzy dają znak że tu zaglądają.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Byle do września..


                       Na pociechę dla tych, którzy ostatnio potrzebują rozweselacza :)

   Siedzimy sami, już trzeci tydzień, ale grunt że W. ma pracę. Najbardziej doskwiera mi brak prawa jazdy bo jak jest brzydka pogoda to nie chce mi się podróżować busem z parasolami :/  Wyczyściłam właśnie dywan i wystawiłam na nasz metrowy balkon który dziś najbardziej doceniłam ;) Dzieciaki śpią słodko a ja nie mogę zasnąć. Dopadł mnie kryzys siódmego roku i sprzątam z tej okazji. Poza tym obżeram się (również z tego powodu) i piekarnik jest w ruchu. Dzisiaj upiekłam ciasto ucierane z borówkami ejmełrykańskimi ;) Rano postanowiłam że pojedziemy do Gosi i jej pociech, już nie mogę się doczekać :) Wczoraj odwiedziła nas ciocia Aga z Olim i Zuzinką a wieczorkiem ciocia Asia. Do południa pogrzebałyśmy na Hallershopie  i wyłowiłam całkiem niezłe ciuszki dla mojej młodzieży. Potem kawka i pożegnanie cioci a po południu spacer. Dzień zleciał szybko i ani się obejrzę a moje pociechy zaprowadzę do przedszkola. Oj co to będzie za przeżycie! Mój syn idzie do żłobka i zaczynamy już konkretniejsze poszukiwania pracy. Bardzo proszę o kciuki, biorąc pod uwagę że w naszym miasteczku są marne szanse na jej znalezienie.
   Praca to nie jeden problem. Postanowiłam uczyć się testów i zrobić powtórkę z rozrywki czyli drugie podejście do MORD-u (Młp Ośrodek Ruchu Drogowego gdyby ktoś posądzał mnie o złe zamiary ;)). Tu znowu pojawia się prośba o kciuki :).
    Jeśli chodzi o dzieciaki to ostatnio dają mi nieźle popalić i cierpliwość moja jest wystawiana na wielką próbę :(. Pociesza mnie fakt, że za 2 tygodnie idą do przedszkola i to sobie powtarzam jak wojują. Anula odżyła po zabiegu, pierwszy raz widzę że oddycha noskiem, po cichutku. Jak tylko zeszła opuchlizna, po dwóch dobach, zaglądałam kilka razy czy na pewno śpi, żadnego chrapania :), buzia zamknięta. Mam nadzieję że nie będzie chorowała w tym roku. Adaś z kolei przechodzi sam siebie. Krzyki, tupanie i pyskowanie jest na porządku dziennym. Bunt dwulatka na całego. Najgorsze jest to, że jak oberwie mu się to wraca do mamy i z oczkami kota ze Shreka mówi: "Mamaaaaa, psitul!" no i ktoś powie że takie małe "gady" nic o życiu nie wiedzą ;). Z miłych rzeczy to mówi już na całego, nie każdy go rozumie ale ja tak. Rozróżnia co raz więcej samochodów i śmiesznie woła: "Mama, vogagen" (volkswagen). Oczywiście wozem nr 1 jest audi :). Powoli będziemy się odpieluchowywać i z tej okazji zakupiliśmy dzisiaj 3 pary majtusiek. Znowu prosimy o kciuki ;)
   Przepraszam że tak chaotycznie ale 'miszczem' w pisaniu to ja nie jestem ;)
   

czwartek, 9 sierpnia 2012

Migdałki

    Wróciłyśmy.. To były 3 ciężki dla mnie dni.
Jest 6.08.2012. Przyjechałyśmy przed 8 na Otolaryngologię w Jaśle. Zamieszanie totalne, mnóstwo osób do przyjęcia i trochę ulga że nie tylko my to przechodzimy. Wszystko jest super dopóki pani pielęgniarka nie woła Ani na zaplecze w celu pobrania krwi i zaaplikowania wenflonu :/. Odchodzę od biurka (oczywiście sterta papierów do wypełnienia i pytania typu: Czy chorowała Pani na żółtaczkę? Czy była Pani szczepiona na WZW typu B?) i idę na pomoc zestresowanej widokiem krwi córce. Jestem w szoku bo młoda zaciska rękę i nie chce współpracować ze starszą pielęgniarką. Po chwili pani podniesionym głosem sprawia że młoda się poddaje i nie wariuje ;) i można śmiało powiedzieć że to koniec dramatyzmów szpitalnych. Dzień mija szybko, mamy fajne towarzystwo obok i laptopa z netem, książki, kredki, komórki. Pomiędzy jeszcze konsultacja z młodą panią anestezjolog która pyta Anię czy zamówiła już sobie jakiś sen z księżniczkami.   
                                         Przed zabiegiem
    Jest 7.08.2012. Zaczyna się najpierw mierzenie temperatury, potem salowa myje podłogi przed 7, koło 9-tej Ania dostaje kroplówkę i do wypicia dosłownie ze 2ml wody. Mija jakieś 10 minut a moja Nusia zaczyna zachowywać się jakby spaliła jointa :) sąsiadka-rówieśnica zachowuje się tak samo. Matki i leżąca obok pani mają polewkę na całego. Dzieci wyluzowane a my spragnione właśnie tych 2ml, które pomogłyby nie myśleć o tym co niedługo nastąpi. Dziewczyny po krótkim czasie wracają do siebie i zaczynają narzekać że je brzuchy z głodu bolą a tu cała plejada czeka na wycinanie i przycinanie migdałków. Udaje się, jest 11.40 i Ania słodko zasypia. Operuje ją sam ordynator Kalisz i cieszy mnie to. Chodzę po korytarzu i denerwuję się. Godzina 12.20 a pani mnie prosi na salę żebym zabrała swoje wybudzające się dziecko. Czekam aż zacznie płakać, drzeć się i wyrywać jak inne dzieci a tu cisza. Moje kochane dziecko nawet nie zapłakało :) Przebudziła się. Mówię Anusia już po wszystkim, nie masz migdałków. Co mówi moje dziecko?? Mamo, wcale żadne księżniczki mi się nie śniły!!
                                   Po zabiegu

  Jest 8.08.2012, 8 rano i obchód. Wychodzimy do domku :)
Adaś podobno grzeczny. Godzina 21 a ja padłam razem z nim,  Anulka przyszła mnie obudzić.
Dodam tylko że personel przyjemny, warunki sanitarne koszmarne i gorąc niesamowity co spowodowało że nie spałam w nocy. Ale najważniejsze że wszystko w porządku. Teraz dietka i unikanie wirusów przez 2 tygodnie. Anuś, mama jest z Ciebie bardzo dumna!!!