środa, 7 września 2011

Wizyta u Mariolki

  
   Już po wizycie.. Uff.. Kamień spadł mi z serca :) Kraków zaliczony. Lekarz powiedział że mam się nie czepiać dziecka bo wyrośnie z koślawienia. Słuchałam go jak wryta przez jakieś pół godziny i opinie w internecie mówią same za siebie. Zasypał mnie tyloma argumentami za 'prawidłowością koślawienia stóp" że wymiękłam. Od dzisiaj: buty żadne ponad kostkę, Anula siedzi jak jej wygodnie - nie po turecku, wydajemy pieniądze na inne przyjemności niż wizyta u ortopedy. Pierwszym pytaniem jakie lekarz zadał było: "Specjalnie jechałyście taki kawał drogi żeby potwierdzić koślawość stóp?! Nie ma u Was specjalistów?" Przykro mi to było stwierdzić ale w naszej mieścinie nie ma ich niestety :( Ważne jednak, że Anula rozwija się prawidłowo, muszę tylko postarać się o więcej ruchu dla niej (basen, rower). Alleluja!!!
  Niania spisała się wczoraj na medal. Adaś był podobno bardzo grzeczny i zastanawiam się, dlaczego dzieci mają takie 'coś', że jak mama jest to są 'normalne', a jak jej nie ma to są grzeczne??
   Dzisiaj znowu szukanie noclegów nad morzem. Chyba stanie na domku.. Już zaczynam myśleć co będzie nam potrzebne najbardziej, co jeszcze dokupić.. Muszę zrobić konkretną listę bo czas biegnie jak szalony a o niczym nie możemy zapomnieć. Oczywiście wszystko prócz paliwa jest na mojej głowie ;) Poza szukaniem noclegów prawie pół dnia spędziliśmy z Adasiem poza domem. Razem z ciocią Asią i Kasią odwiedziliśmy Mariolkę. Zuzia z Michałkiem rosną jak na drożdżach i są przekochane!! Lubię te nasze babskie spotkania i mam nadzieję że nigdy nie przestaniemy się spotykać w tak miłym gronie. Mamy ze sobą wiele wspólnego ale najważniejsze jest to, że co by się nie działo zawsze się wspieramy i możemy na siebie liczyć za co bardzo Wam dziewczyny dziękuję :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz