środa, 11 stycznia 2012

Jesień w środku zimy czyli mikrodepresja :/


Mamy już 11 stycznia. Czas biegnie jak szalony, ucieka mi przez palce, starzeję się, dzieci rosną niesamowicie. A ja? Marzę o tym żeby pójść do pracy, między ludzi tak po prostu. Wiem, wiem Adaś jest jeszcze mały i serce bolałoby bardzo ale to silniejsze ode mnie a dla niego nawet lepiej bo zrobił się totalnie mamusiowy. Ma to swoje plusy ale i minusy też są. Na szczęście jest moja pani Ania, która w razie potrzeby opiekuje się nim jak przyszywana babcia dosłownie. Dzisiaj tańczyli razem i młody powtarzał za nią "la la la la la..." Był taki uśmiechnięty, naprawdę uwielbia ją. Jak tylko wspomnę że idziemy do niej to stoi pod drzwiami i kwiczy z radości. I nie może czekać tylko już musimy iść bo się niecierpliwi. Tak sobie pomyślałam że gdyby tylko trafiła się jakaś praca to miałby u "babci" jak w niebie. Tylko co z tego jak tej pracy nie ma :( Przeraża mnie życie w tym miasteczku. Zero pracy i jakichkolwiek perspektyw na lepsze życie. Nie to że mi jest źle tylko chciałabym mieć normalną rodzinę, ja, mąż i dzieci a niestety mąż wiecznie w trasie i siedzimy sami. Przykro mi jak dzieciaki płaczą za tatą, bo w normalnym domu tata po pracy może z córką pograć w "Pędzące żółwie" albo "Scrabble", a z synem pokopać w piłkę lub pooglądać samochody na allegro. A my już tak kilka lat osobno bo w naszym państwie nie da się inaczej. A w tv słyszę tylko że vat na ubranka dziecięce poszedł w górę, paliwo prawie 6zł za litr. Czy kiedyś będzie inaczej?! Patrzę za okno i pogoda wcale mi nie pomaga..
   Dzisiaj mimo małego dołka uśmiechałam się. Asia została na noc i nie czułam się samotna. Wpadła też Gosia z dziećmi na kawkę, było tak fajnie, beztrosko. Rozczuliłam się na widok Filipka i Adasia robiących sobie 'cacy' z uśmiechem na buźkach. Dzieci to mają życie.. Po południu herbatka z Celiną i dzień przeleciał.
  Adaś zaczyna coraz więcej mówić. Powtarza mnóstwo słów i rozumiem już czy chce jeść czy pić. Śpi w swoim łóżeczku choć w nocy jeszcze przebudza się i woła mnie no bo nie ma jak u mamusi pod kołderką. Anusia poszła w tym tygodniu do zerówki. Od kilku dni daję jej olej z wątroby rekina i jakiś drugi specyfik bo zapalenie ucha i szkarlatyna w grudniu pozbawiły ją odporności. Pomyśleć że przez 5 lat swojego życia nie wiedziała o istnieniu antybiotyków. Młody za to nie wychodzi z kataru. Co się skończy jeden to zaczyna się drugi i brakuje mi słów. Niby to nie choroba ale dokucza nam wszystkim bo to wiąże się z nieprzespanymi nockami itd.. Na szczęście kaszle trochę odpuściły ale to pewnie zasługa nebulizatora. Czekam z utęsknieniem na wiosnę a tu zima jeszcze nie przyszła :( Mam dość tego ubierania nas wszystkich, przegrzewania się, wilgoci i deszczu z wiatrem na przemian!
Jest 23 i pasuje się położyć ale ta wieczorna cisza jest bezcenna..

1 komentarz:

  1. Kochana, nie tylko Ty tak masz, ze nie masz pracy i tkwisz w miejscu, ale masz przynajmniej dzieci, rodzine i wsparcie od meza, bedzie jeszcze dobrze i dla Ciebie słonko zaświeci ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń